Powered By Blogger

czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.

*OCZAMI MICHAŁA*
Obudziłem się koło 8, spojrzałem na śpiącą Luizę i uśmiechnąłem się szeroko. Jest taka słodka jak śpi. Postanowiłem zrobić niespodziankę domownikom i zrobić śniadanie. Wysunąłem się po cichu z pod kołdry, nakryłem nią po szyję Luizkę, pocałowałem ją w czoło i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. W kuchni nikogo nie zastałem, więc mogłem zabrać się do pracy. Wyjąłem składniki na naleśniki i zacząłem kręcić się po kuchni. Po godzinie naleśniki stały gotowe na stole, a obok nich dzbanek kawy i drugi herbaty. Wyjąłem 5 kubków i 5 talerzy, oraz sztućców. 
-co lobis? - do kuchni weszła zaspana Karolinka.
- ojej, kruszynko obudziłem Cię? - ukucnąłem przed małą i przytuliłem ją.
- nje, pocułam naleśniki i zgłodniałam - zaśmiała się.
- ooo, głodna jesteś?
- troszkę, ciałam Ci pomóc, ale widzę, że jusz zrobiłeś wsysko.
- a wiesz, możemy jeszcze pokroić banany w plasterki, co Ty na to?
-taaaak- ucieszyła się i podbiegła do stołu.
Wyjąłem z szafki banany i czekoladę. Kazałem małej obierać banany ze skórki, a sam kroiłem je w plasterki. Po 10 minutach było gotowe. Posadziłem małą na krześle i włożyłem jej naleśnika na talerz. Udekorowałem go bananami, polałem czekoladą, i zawinąłem. Nalałem do jej kubka herbaty, a do reszty kawy. Zająłem miejsce obok małej i zaczęliśmy gadać o głupotach. 
- a to co za śmiechy? - do kuchni weszła roześmiana Luiza.
- a nic.
- widzę, że śniadanko będzie pyszne, naprawdę nie musiałeś - pocałowała mnie w policzek, a Karolinkę w czółko, po czym zajęła miejsce obok mnie.
- ale to również zasługa małej, obierała banany. -uśmiechnąłem się szeroko i poczochrałem dziewczynce włosy.
- no dobrze, dobrze to w takim razie będę musiała się wam odwdzięczyć kochani, bo to ja powinnam zrobić śniadanko, a nie spać w najlepsze - obdarowała mnie najpiękniejszym swoim uśmiechem.
- masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - puściłem jej oczko, śmiejąc się.

*OCZAMI LUIZY*

-masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - Michał puścił mi oczko, śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać na co Karolinka dziwnie na nas spojrzała. Opanowałam śmiech i zabrałam się za jedzenie. Naleśniki były naprawdę pyszne, mimo że zjadłam tylko jednego. Michał jest wspaniały w każdym calu. Przy śniadaniu trochę się wygłupialiśmy. Karolinka śmiała się i co chwila spiskowali z Michałem i nabijali się ze mnie. Cieszę się, że go polubiła i że jest w lepszym humorze. Po 20 minutach do kuchni dołączył do nas Łukasz i babcia. Byli zdziwieni, że nie śpimy. Ale co ich najbardziej zdziwiło? To, że Michał zrobił śniadanie. Zachwycali się jego zdolnościami kucharskimi. Wstawiłam talerze do zmywarki, dolałam sobie kawy i usiadłam z powrotem przy stole.
- Karolcia, idź się przebierz i umyj buźkę, bo masz całą w czekoladzie, dobrze? - uśmiechnęłam się do małej.
- a pójdies ze mno? - spytała słodko.
- dopiję kawę, i przyjdę do Ciebie, dobrze skarbie? - pocałowałam ją w czoło.
- dobse - wstała i pobiegła do swojego pokoju.
- Łukasz, znajdziesz dziś Michałowi zajęcie? Muszę pojechać do domu i wrócę pewnie wieczorem. - zwróciłam się do brata.
- gdzie Ty chcesz, kurwa jechać?! 
- do domu, Łukasz potrzebuję kilku rzeczy, muszę pozałatwiać parę spraw.
- i myślisz, że pojedziesz sama? i jak Ty sobie wyobrażasz? pamiętasz słowa ojca? matki nie ma w domu, z resztą jakby była nic by nie zrobiła, sama wiesz.. jadę z Tobą, zawiozę Cię.
- a Michał co, zostanie tu sam? przestań, dam sobie radę. - powiedziałam dopijając kawę.
- ehm, mógłbym też wyrazić zdanie na ten temat? - spytał Michał nieśmiało.
- nie, postanowiłam, więc zajmijcie się dziś sobą, a o mnie się nie martwcie. - wstałam zostawiając ich zdezorientowanych.
Pokierowałam się do pokoju mojej małej kruszynki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam totalny bałagan. Mimo rozmowy, którą przed chwilą odbyłam zaczęłam się śmiać. Po pokoju Karolci walały się wszystkie ubrania i zabawki. Nawet kołdra nie wiem jak znalazła się na parapecie. Dziewczynka siedziała na środku tego bałaganu i próbowała założyć długą podkolanówkę nie do pary.
- zostaw to myszko - zaczęłam się śmiać.
- załóż to - podniosłam z podłogi jeansowe spodnie, białą koszulkę i niebieską rozpinaną bluzę i podałam jej.
- ale będę ładna - podskoczyła.
- leć się przebierz, skarbie. ja tu posprzątam i pójdziemy na spacer, co Ty na to? - ukucnęłam przed nią. - muszę jechać dziś do domku, ale wrócę wieczorem dobrze? Michał i Łukasz się Tobą zajmą. nie będziesz się gniewała?
- nie jeć, plose - rzuciła mi się na szyję.
- skarbie, ale wrócę jak najszybciej, muszę wziąć kilka swoich rzeczy i pozałatwiać kilka spraw.
- ale wlocisz?
- wrócę kochanie, obiecuję, a teraz leć, bo nie mamy za dużo czasu. - przytuliłam ją mocno.
Karolinka pobiegła do łazienki się przebrać, a ja wzięłam się za sprzątanie jej małego królestwa. Zmieniłam jej pościel i zebrałam brudne ciuchy do kosza na pranie. Pozbierałam zabawki z ziemi i wrzuciłam je do pudełka. Usiadłam na podłodze i zaczęłam składać ciuchy Karolinki.
- można? - Michał zapukał i wszedł do pokoju.
- pewnie - uśmiechnęłam się.
- no więc, chcesz jechać tak? - usiadł obok mnie.
- tak, przepraszam, że Cię zostawiam tutaj, ale posłuchaj..
- nie, to Ty posłuchaj, mówisz mi jak masz w domu, a chcesz tam wracać sama? to nie jest normalne, nie pozwolę Cię skrzywdzić, rozumiesz? nie możesz tam jechać sama! - przerwał mi.
- ale Michał, ja muszę stawić czoła temu wszystkiemu, muszę dorosnąć rozumiesz? chcę rzucić szkołę, bo i tak do niej prawie nie chodzę, muszę sobie poradzić, chcę wynająć mieszkanie, chce wychować Karolinę tak jak powinni to zrobić moi rodzice, nie chcę, żeby ona cierpiała.. ja się wycierpiałam swoje, ale jej nie pozwolę, rozumiesz? - łzy spływały mi po policzkach.
- i co chcesz mieszkać sama? a jeśli będzie Cię nachodził? skąd weźmiesz pieniądze? pomyślałaś nad tym? może powinnaś przeprowadzić się tutaj, albo do Łukasza? - przytulił mnie.
- nie mogę cały czas siedzieć im na głowie, Łukasz i tak dużo dla mnie zrobił, jestem mu za to wdzięczna, ale po wczorajszej nocy zrozumiałam, że nie pozwolę Karolince na smutek, że zrobię to dla niej, znajdę pracę, stworzę jej dom, z początku będzie nam ciężko, ale z czasem będziemy żyły normalnie, jak normalna rodzina, oczywiście chwilowo pobędziemy tutaj, a później wrócimy na jakiś czas do domu, bo jeśli zabiorę Karolinkę przed moją osiemnastką to ojciec nie da nam spokoju, ale to już niedługo, jakoś wytrzymamy.
- wiedz, że masz we mnie wsparcie - ujął mój podbródek.
- dziękuję - wyszeptałam i pocałowałam go.
- nie masz za co dziękować, słoneczko.
- owszem mam. 
- jussss sie... - Karolinka ustała w drzwiach.
- och, kruszynko pięknie wyglądasz, już prawie posprzątałam. - oderwałam się od Michała i wstałam schować ubrania do jej szafy.
- uuuu, zakochana paaaala!
- skarbie, przestań. - zaczęłam się śmiać.
- zakochana pala, zakochana pala!!! - zaczęła skakać po łóżku.
- już, już, starczy! idę się uszykować i możemy iść.
- a tfój chłopak tesz pójdzie? - zachichotała.
- on nie..
- oczywiście, że pójdę - przerwał mi Michał uśmiechając się w moją stronę.
- to Ty leć kochanie do Łukasza i babci, a my idziemy na górę się szykować.
Pociągnęłam Michała za rękę i pobiegliśmy na górę. Zamknęłam za nami drzwi na klucz i spojrzałam na niego. Przytuliłam się do niego i zaczęłam szeptać mu do ucha, że mu dziękuję za wszystko na co on ujął mój podbródek i pocałował namiętnie. Stado motyli zaczęło szaleć mi w brzuchu. Odwzajemniłam pocałunek i pchnęłam go na łóżko. Zaczęliśmy się przemieszczać po całym łóżku błądząc dłońmi po swoich ciałach i wymieniając się zachłannymi pocałunkami.

*OCZAMI MICHAŁA*

-Luiza? - przerwałem nasze pieszczoty, nie mogłem dłużej zwlekać, musiałem jej to w końcu powiedzieć.
- tak? - wymruczała.
- zależy mi na Tobie, ja wiem że to wcześnie, ale nie wiem co mam myśleć o uczuciach, które mnie ogarniają, naprawdę jesteś wspaniała i nie oczekuję niczego od Ciebie, być może się wygłupiłem mówiąc Ci to, ale po prostu nie mogłem dłużej zwlekać, nie czuj się, że masz jakieś zobowiązania co do mnie, ponieważ powiedziałem Ci to, bo wcale tak nie jest, nie chce, żeby to za szybko się rozwijało, przepraszam... - spojrzałem w jej zielone tęczówki.

/CHCIAŁABYM WAS BARDZO, ALE TO BARDZO MOCNO PROSIĆ O PEWNĄ RZECZ, A MIANOWICIE O TO, ŻE JEŚLI CZYTACIE TO PROSZĘ ZOSTAWIAJCIE KOMENTARZ, DLA WAS TO KILKA SEKUND, A DLA MNIE ŚWIADOMOŚĆ, ŻE KTOŚ TO CZYTA I MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA! NIE OCZEKUJĘ SAMYCH POZYTYWNYCH KOMENTARZY, WRĘCZ BĘDĘ DZIĘKOWAŁA ZA JAKIEŚ NEGATYWNE, GDYŻ CHCĘ WIEDZIEĆ CO WAM SIĘ TU NIE PODOBA, BĘDĘ STARAŁA SIĘ ZMIENIĆ PEWNE RZECZY W MIARĘ MOICH MOŻLIWOŚCI.

środa, 12 września 2012

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.

*OCZAMI LUIZY*

- napewno nie jesteś zły, że namówiłam Cię, abyś tu został? - postanowiłam przerwać ciszę.
- nie, nie jestem zły, dobrze mi przy Tobie - odparł Michał.

Po krótkiej wymianie zdań postanowiłam znów spojrzeć na rozgwieżdżone niebo i pomyśleć nad swoim życiem. Zastanawiałam się czy nie iść do pracy, czy nie rzucić szkoły do której i tak prawie nie uczęszczam. Może to kiepski pomysł, ale zapewniłabym Karolinie przyszłość. Wyprowadziłybyśmy się tutaj, bądź wynajęłabym mieszkanie. Nie jestem jeszcze pełnoletnia, dlatego poprosiłabym Łukasza, żeby mieszkanie wziął na siebie, a ja bym je opłacała. Babcia napewno by mi pomogła.. Po długim rozmyślaniu nie wiedząc kiedy odpłynęłam do krainy snów.

*OCZAMI MICHAŁA*
-nie, nie jestem zły, dobrze mi przy Tobie - odpowiedziałem na pytanie Luizy.

Cieszyłem się, że tu jestem z nią. Widzę, że nie tylko mnie życie kopie po dupie. Muszę ją wspierać. Zaczyna mi na niej zależeć. Nie wiem czy jak na siostrze jak na przyjaciółce czy może jak na dziewczynie? Nie ważne, ważne że jestem teraz przy niej. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Wyrwałem się ze swoich myśli i zerknąłem na dziewczynę. Śpi. Wstałem i delikatnie wziąłem Luizę na ręce. Odgarnąłem kosmyk włosów z jej oczu i położyłem na łóżku. Ściągnąłem delikatnie jej buty i nakryłem kocem. Pocałowałem ją w czoło i już miałem wstać i udać się z powrotem na fotel kiedy zauważyłem, że dziewczyna uśmiecha się przez sen i... budzi się?

*OCZAMI LUIZY*

Otworzyłam powieki i zobaczyłam, że leżę na łóżku. Jak się tu znalazłam? Zapewne Michał zobaczył, że usnęłam i mnie położył. To miłe z jego strony. Takiego chłopaka jak on należy szukać ze świecą, naprawdę. 

- długo spałam? - przetarłam oczy.
- nie słońce, śpij śpij. - pogłaskał mnie po głowie.
- chyba się wyspałam. 
- czyżby? spałaś zaledwie godzinę - zaśmiał się.
- połóż się do mnie - wymruczałam mu do ucha.
- skoro tak ładnie prosisz - uśmiechnął się chytrze, wskakując mi do łóżka.

Wtuliłam się w jego tors. Michał pocałował mnie w czoło. W tej chwili nie potrzebowałam niczego więcej. Robiłam kółka na jego dłoni. Podniosłam głowę tak, żeby ujrzeć twarz chłopaka na co on się uśmiechnął. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki i się zatraciła. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że bez żadnej przerwy przyglądam mu się. Zarumieniłam się.

- jesteś jeszcze piękniejsza jak się rumienisz - wyszeptał mi prosto ucha.
- dziękuję - zarumieniłam się bardziej.
- za prawdę się nie dziękuje, słoneczko.
- przepraszam Cię, ale sprawdzę czy Karolinka śpi, dobrze? 
- okej.

Wstałam, narzuciłam bluzę i buty i udałam się do pokoju siostrzyczki. Otworzyłam cicho drzwi i doznałam szoku. Karolci nie było w pokoju. Spanikowana udałam się do pokoju babci, Łukasza. Zaczęłam przeszukiwać wszystkie pomieszczenia. Dziewczynki nigdzie nie było. Roztrzęsiona usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Gdzie ona mogła być? Dlaczego nie została w pokoju? Postanowiłam obudzić babcię oraz Łukasza. Udałam się do pokoju staruszki i lekko potrząsnęłam jej ramię. 
- ccc...oo.. co się dzieje złotko? - powiedziała zaspana babcia.
- Kaa... Ka... Karolinka zniknęła - rozpłakałam się na dobre.
- jak to zniknęła?
- nie wiem, poszłam sprawdzić czy śpi, a jej nie było w pokoju, nie było jej nigdzie, przeszukałam cały dom.
- dobrze, córcia uspokój się, już wstaję i zajmiemy się szukaniem Karolci, napewno się znajdzie, no już nie płacz, idź obudzić Łukasza - przytuliła mnie.
Zrobiłam jak kazała, udałam się do pokoju brata. Otworzyłam lekko drzwi, i usiadłam na rogu jego łóżka. Popatrzyłam jak słodko śpi. No cóż, muszę mu przerwać piękny sen, który zapewne mu się śni sądząc po jego uśmiechniętej twarzy.
- Łukasz, Łukasz, Łukasz! - zaczęłam lekko potrząsać jego ramieniem.
- daj mi spać.
- Łukasz, jest ważna sprawa.
Na te słowa podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na moją zapłakaną twarz.
- co się stało Lui? - przytulił mnie.
- Karolinka zniknęła, nie ma jej nigdzie, babcia kazała Cię obudzić.
- idź do babci, ja ubiorę się i zaraz do was dojdę. - pocałował mnie w czoło.
Skierowałam się do kuchni gdzie siedziała już babcia z telefonem w ręku. Sądzę, że zapewne dzwoniła do sąsiadów, u których Karolinka się bawiła. Przekazałam po cichu babci, że idę na górę i zaraz zejdę. Musiałam jeszcze Michałowi powiedzieć co się stało. Przecież nie było mnie na górze już z pół godziny. Wbiegłam po schodach i udałam się do swojego pokoju. Weszłam do niego i po cichu zamknęłam za sobą drzwi. Zobaczyłam, że Michał śpi. Mimo sytuacji uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu. Pogłaskałam go po policzku i zobaczyłam jak chłopak uśmiecha się przez sen. 
- gdzie byłaś tak długo? - wymruczał.
- och, myślałam, że śpisz - podskoczyłam.
- nie, czekałem na Ciebie.
- ach, przyszłam Ci tylko powiedzieć, że Karolinka zniknęła i idę jej szukać, wrócę niedługo, śpij. - podniosłam się.
- idę z Tobą. - złapał mnie za rękę, żeby mnie zatrzymać.
- ale jesteś zmęczony.
Nie zważając na moje słowa wstał i ubrał buty i bluzę. Kręcił się chwilę po pokoju szukając komórki. Ustał na przeciw mnie. Spojrzał mi w oczy ujmując moją twarz w swoje dłonie.
- nie jestem, nie zostawię Cię teraz, rozumiesz? - przytulił mnie.
Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na dół. Przy stole w kuchni siedziała babcia, która dalej rozmawiała przez telefon. Przed sobą miała listę numerów, które skreślała. Jak sądzę skreślała je wtedy kiedy Karolinki tam nie było. Przy blacie stał Łukasz, który robił kawę. Uśmiechnęłam się do niego blado i zajęliśmy z Michałem miejsca przy stole. Łukasz zaraz podał mi i mojemu koledze kawę po czym usiadł obok nas. Podziękowałam i czekałam, aż babcia przestanie rozmawiać przez telefon. Po 5 minutach staruszka nareszcie odłożyła telefon na stół.
- i jak? - spytałam z nadzieją.
- nikt jej nie widział, nie ma jej u nikogo, w sumie nic dziwnego, jest 1 w nocy, Karolinka to dobre dziecko, nie chodziłaby o tej porze nigdzie gdyby nie musiała.
- to w takim razie gdzie ona może być? - spytał Łukasz.
- nie mam pojęcia, dużo miejsc lubi w tej wiosce.
- babciu, jakie? musimy ją znaleźć. - powiedziałam prawie krzycząc.
- na polu jest wielka wierzba, lubi pod nią przebywać, znajduje się niedaleko stąd.
- gdzie jeszcze mogła iść? babciu myśl.
- lubi również rzeczkę w lesie, jest tam wodospad, ale są też miejsca o których nie wiem. może być wszędzie, i mówiła mi coś o jakiejś "jaskini" nie wiem co miała na myśli, ale znajduje się gdzieś na żwirowni. 
- dziękuję babciu, znajdę ją, obiecuję - wstałam, i przytuliłam babcię.
- to kto gdzie się udaje? - spojrzałam na chłopaków - ja proponuję, żeby Łukasz sprawdził żwirownię, Michał pole, a ja zajmę się lasem.
- o nie, nie zgadzamy się na to - powiedzieli we trójkę.
- kurwa, chodzi tu o Karolinkę, a wy się nie zgadzacie - wybuchłam.
- nie zgadzamy się, ponieważ nie pójdziesz sama do lasu - powiedział spokojnie Łukasz.
- Łukasz słuchaj, Michał nie zna tu okolicy i tak trzeba będzie mu powiedzieć gdzie się ma udać, a Ty mimo, że znasz te rejony, to nie znasz tak tego lasu jak ja - warknęłam.
- wnusiu, nie denerwuj się, przecież ja jeszcze znam ten las - odparła babcia.
- nie babciu, zostajesz. jest późno, nie puszczę Cię samej, a poza tym musi ktoś zostać w razie jakby mała wróciła. 
- Lui, mam pomysł, ja skoczę na żwirownię i na pole, Ty idź z Michałem do lasu, las jest dalej niż żwirownia i pole, czyli zajmie nam to tyle samo czasu, co Ty na to, siostra? 
- ja jestem za, i nie przyjmuję sprzeciwów - powiedział szybko Michał.
- dobra, to babciu Ty zostań i dzwoń jakby Karolcia wróciła, a my idziemy - zwróciłam się do staruszki - Łukasz, spotkamy się na polu za godzinę - przytuliłam brata i udałam się z Michałem w stronę lasu.
Szliśmy w ciszy. Rozglądałam się wszędzie. Michał wołał małą po imieniu, ale nie odpowiadała. Byliśmy coraz bliżej rzeczki. Pamiętam te okolice jeszcze z czasów dzieciństwa. Jak uciekałyśmy z mamą tutaj przed babcią. Jak Łukasz mnie tu zabierał za każdym razem jak ojcu wpierdol spuścił. Chyba tylko tą małą wioskę mogę tak naprawdę nazwać domem. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon.
- tak? znalazłeś ją?! jest cała? zdrowa? nic jej nie jest? - powiedziałam na jednym tchu.
- niestety siostra, nie znalazłem jej, a wy jak?
- dochodzimy do wodospadu, muszę kończyc, odezwę się za chwilę.
Weszliśmy przez zwisające gałązki. Zawsze te wejście przypominało mi liany w dżungli. Rozejrzałam się. Podeszłam do rzeczki i zobaczyłam ją. Zobaczyłam Karolinkę po drugiej stronie pod wodospadem. Podbiegłam do niej.
- dziecko wiesz jak się martwiłam - przytuliłam ją.
- wiem, pseplasam Cię Luiska, po prostu było mi śmutno.
- dobrze, już dobrze skarbie, nic się nie stało, ale nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. Powiedz mi kochanie co się stało? - usiadłam, i posadziłam sobie ją na kolana.
- bo wies, ja nie chce wracac do domu, tam jest zle, jest mi tam śmutno, nie kaś mi tam wraciać - zaszlochała.
- kochanie posłuchaj mnie uważnie, na razie nie wracamy, a jeśli wrócimy to nie na długo, obiecuję Ci to myszko, znajdę pracę i wynajmę mieszkanie, zabiorę Cię stamtąd, słyszysz? nie będziesz musiała tego przeżywać, już ja o to zadbam, żeby nikt Cię nie skrzywdził - pocałowałam ją w czoło.
- naplawde? naplawde nie bende musiała tam mjeskać?
- naprawdę.
-ekhem, nie chciałbym przeszkadzać, ale może wrócimy do domu - powiedział Michał.
- idziemy stąd, ale trzymaj, bo cała się trzęsiesz - zdjęłam bluzę i założyłam na Karolinkę.
Michał wziął małą na ręce na co ona się uśmiechnęła i zasnęła. Udaliśmy się w stronę domu. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do brata i babci poinformować ich, że nasza zguba się znalazła. Zaszliśmy na pole po Łukasza i we czwórkę weszliśmy do domu. Poszłam wziąć prysznic, a Michał poszedł położyć Karolinkę spać. Chyba go polubiła. Po orzeźwieniu się, przebrałam się w krótkie spodenki i bokserkę, włosy zostawiłam rozpuszczone. Udałam się na dół gdzie zajrzałam do pokoju Karolinki. To co zobaczyłam było tak słodkie, że nie mogłam się powstrzymać i uwieczniłam to aparatem komórkowym. Zdjęcie Michała śpiącego, a na jego brzuchu Karolinka zwinięta niczym mały kotek w kłębek wywołało na mnie wielki uśmiech. Poszłam do kuchni powiedzieć babci i Łukaszowi, żeby poszli spać spokojnie i wróciłam do pokoju siostrzyczki. Uklęknęłam przy łóżeczku i potrząsnęłam ramieniem chłopaka tak, żeby nie obudzić mojej kruszynki. Michał spojrzał na mnie zdezorientowany, podniósł Karolinę, położył obok siebie, a sam wstał. Nakrył ją kołderką, pocałował w czoło i pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do mojego, a raczej naszego pokoju. Zamknął po cichu drzwi i odwrócił się do mnie. Nasze ciała były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i rzuciłam mu się w ramiona. Przyległam do niego niczym mały koala. Zaśmiał się cicho, wziął mnie na ręce i ułożył na łóżku. Leżałam pod nim, a on oparty na swoich rękach patrzył na mnie i uśmiechał się szeroko. Oplotłam ręce wokół jego szyi.
- dlaczego się mi przyglądasz? - zarumieniłam się.
- jesteś piękna.
- nie prawda.
- prawda, sama siebie nie doceniasz, jesteś po prostu śliczna, nigdy nie spotkałem piękniejszej kobiety od Ciebie, ani tak wspaniałej.
- dziękuję Ci, za wszystko, za to że pomogłeś znaleźć mi małą, za to, że jesteś, za wszystko, jesteś najcudowniejszy na świecie, oczywiście zaraz po moim bracie - zaśmiałam się.
- madame, to był komplement? och, dziękuję.
Nasze wargi dzieliły centymetry. Pocałował mnie. Nie pozostałam mu dłużna i odwzajemniłam pocałunek. Czułam jak się uśmiecha co sprawiło mi radość. Nasz niewinny buziak zamienił się w naprawdę namiętny i zachłanny pocałunek. Błądziłam dłońmi po jego ciele. Oderwałam się od jego ust, i przyssałam się do jego szyi, żeby zostawić pamiątkę w postaci malinki. Michał zaśmiał się i przygryzał mój płatek ucha przy okazji głaszcząc mnie po udach. Opadł obok mnie i pocałował w czoło gładząc moje plecy. Wtuliłam się w niego. Podniosłam głowę i pocałowałam go w usta. Położyłam głowę na jego ramieniu i zasypiałam.
- Michał? - wydukałam zaspana.
- tak, słoneczko? - przytulił mnie mocniej.
- dobrze, że jesteś.. - no i po tych słowach odpłynęłam do krainy Morfeusza.

niedziela, 13 maja 2012

ROZDZIAŁ ÓSMY.

Dziewczyna patrzyła przez szybę rozmyślając nad wszystkim. Myślała nad swoim życiem, nad tym ile ją spotkało. Zastanawiała się dlaczego jej rodzice są tacy nie w porządku, dlaczego ma takiego ojca.. Lecz nie doszła do żadnego wniosku. Jej marzeniem było cofnięcie czasu i odzyskanie dzieciństwa, którego nigdy nie miała, bo przecież zawsze musiała dbać o siebie i bronić się przed kolejnymi ciosami psychicznymi jak i zarówno fizycznymi jej ojca. Przez to wszystko co krążyło jej po głowie uroniła kilka łez, które zaraz szybko starła tak, aby Michał nie zauważył, że coś jest nie tak. Nagle z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu.  Oczy Luizy rozszerzyły się najbardziej jak mogły. Bała się odebrać, telefon od ojca nigdy nie wróżył nic dobrego, w szczególności, iż ani razu w życiu nie zadzwonił do niej.
- czego? -powiedziała przy naciśnięciu zielonej słuchawki.
-kiedy zamierzasz wrócić do domu, gówniaro?! -usłyszała krzyk ojca.
-kiedy mi się spodoba.
-masz na całej linii przejebane, jak wrócisz to się policzymy -zaśmiał się.
-gówno mi zrobisz, Łukasz na to nie pozwoli, matka na to nie pozwoli, dla mnie jesteś zerem -wykrzyczała prosto w słuchawkę płacząc.
-haha, matki nie ma, wyjechała, a Łukasz będzie zajęty czym innym.
-pierdol się frajerze, nie chcę Cię znać, rozumiesz?! 
-licz się ze słowami młoda.
-spierdalaj, odezwij się jak wytrzeźwiejesz. -nacisnęła czerwoną słuchawkę, odkładając na chwilę telefon i chowając twarz w dłonie.
Luiza nie chciała wracać do domu, nie chciała kolejny raz, żeby ona albo brat mieli podbite oko. Zastanawiała się gdzie jest matka. Jej matka niby też bała się tego tyrana, ale w pewnym stopniu broniła dzieci i zastępowała im ojca jak tylko mogła. Teraz myślała o tym co ma zrobić, jak ma zabrać Karolinę do domu skoro ten tyran jeszcze tej nocy zrobi z ich domu piekło, gorsze niż tam jest.
-co się stało?-spojrzał na nią kontem oka Michał.
-nic takiego..
-no, ale jednak coś.. mów.. kogo zajebać?!
-mojego ojca -powiedziała cicho.
-nie bardzo rozumiem..
-eh, kiedyś Ci powiem.
-powiedz mi teraz -Michał zjechał na pobocze, wysiadł z samochodu, otworzył drzwi od pasażera i ukucnął.
-no dobrze.. więc.. mój ojciec to straszny tyran.. tyle razy dostał wpierdol od Łukasza za mnie, nie miałam dzieciństwa wgl, staram się jak mogę, żeby chociaż Karolinka miała, ale jeśli ten buc jest w domu to tak się nie da.. ciągle pije, robi afery.. Dopuszcza się rękoczynów bądź ubliżania.. a w szczególności mi.. Ojciec nigdy nie chciał miec dzieci, więc nawet nie zamierzam się czuć jak jego dziecko -Luizie zaczęły łzy spływać ciurkiem.
-a mama?
-mama? mama jak mama. boi się go, nic zrobić w sumie nie może. Stara się jak może, ale ciągle pracuje, a poza tym też nie jest do konca fair, zachowanie ojca się jej udziela, bo czasem się zachowuje jak on.
-nie przejmuj się, teraz masz również mnie do pomocy, zawsze będę przy Tobie, o każdej porze dnia, czy nocy -przytulił ją.
- dziękuję. -wyszeptała.
-dobrze, teraz jedźmy dalej..
Michał wstał, zamknął drzwi od pasażera, otworzył od kierowcy, wsiadł do samochodu i jechali dalej. Dużo myślał nad tym co przed chwilą mu powiedziała Luiza. Nie mieściło mu się to w głowie, jak ojciec dziewczyny może ją tak okrutnie traktować.. Nie wiedział co o tym myśleć, jak pomóc, i jak się zachować. Znali się trzeci dzień, a on miał wrażenie jakby znał ją od zawsze...
Po godzinie byli już na miejscu. Przed niby stał piękny, mały wiejski domek, z dużym podwórkiem na którym znajdował się śliczny ogród z kwiatami. Luiza szybko obudziła brata, który zaczął jej marudzić, żeby dała mu spokój, lecz po 15 minut Łukasz zdenerwowany stał już na nogach.
-ja poczekam w aucie -odezwał się Michał.
-nie ma takiej opcji, idziesz z nami.
Luiza wzięła swoją torbę, zamknęła samochód i udała się w stronę bramki. Chłopcy zaraz po niej uczynili to samo. Na ganku siedziała babcia Łukasza i Luizy czytając gazetę. Weszli po cichutku na ganek patrząc na uśmiechniętą kobietę. Kobieta podniosła głowę po czym w jej oczach można było zobaczyć zdziwienie, a następnie radość.
-oooooojej, co wy tu robicie? -wstała szybko i przytuliła Luizę i Łukasza.
-a to co za przystojniak? Luiza czyżby to był twój chłopak? no nareszcie, nie mogłam się do czekać tego, że będę miała z kim herbatki pić i rozmawiać o wnuczce -uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka.
-nie babciu, to nie jest mój chłopak, niestety sobie jeszcze poczekasz na te swoje herbatki. To mój dobry kolega -posłała Michałowi uśmiech.
-dobra, dobra, ja już swoje widzę. -babci rozbłysły oczy.
-a gdzie Karolinka?
-bawi się w ogrodzie. -kobieta wskazała palcem na mały ogród pełen przeróżnych kwiatów, dwóch huśtawek, mini fontanny oraz altanki.
-chodźmy. -pociągnęła Michała za rękę.
Weszli przez bramkę do ogrodu i udali się dróżką do altanki. Luiza rozglądała się po grządkach z kwiatami, aż zatrzymała się na nie dużym drzewku z bzami i zerwała kilka. Weszła cicho do altanki i patrzyła na bawiącą się Karolinkę. Mała dziewczynka poczuła czyjś wzrok na sobie i odwróciła głowę w ich strony po czym widząc, że to jej siostra podbiegła do niej i zaraz wskoczyła jej na ręce.
-Liiiiii, jak dobse ze jestes, tesknilam za tobom baldzo -powiedziała ściskając Luizę.
-tak ja też, maluszku mój kochany.
-a co to za pan tutaj stoi? -dziewynka pokzała na Michała, który się do niej serdecznie uśmiechnął.
-ten pan, to taki mój dobry kolega, wiesz? -pocałowała Karolinkę w czółko.
-a kohas tego swojego kolege?
-tak, tak kocham. -zaśmiała się. -dobra, idźmy do domku, babcia na pewno szykuje dla nas coś dobrego do jedzenia, a poza tym mam dla Ciebie pewną niespodziankę.
-jakom niespodzianke? 
-zobaczysz jak wejdziemy do środka. 
Udali się z powrotem do domu. Weszli do środka. Poszli do kuchni i usiedli przy stole. Luiza zaraz wyjęła ciasto z szafki, które babcia upiekła. Ukroiła każdemu po każdemu po kawałku i udała się na ganek gdzie siedziała babcia. Usiadła obok niej.
-za niedługo będziemy się zbierać, Karolinkę bierzemy do domu.
-jesteś pewna? wnusiu, myślałam nad tym... -załapała wnuczkę za rękę - żebyście się z Karolinką wprowadziły tutaj, z dala od ojca.. 
-nie babciu, poradzimy sobie przecież. Jest Łukasz, jest Michał, wszystko będzie w porządku.
-napewno?
-tak, a teraz się będziemy zbierać..
-a może zostaniecie na noc? pojedziecie jutro wieczorem, albo rano.. zostańcie na kilka dni.. odpoczniesz trochę.
-no dobrze, jeśli Michał się zgodzi to zostaniemy na noc, a z tymi kilkoma dniami to się zobaczy jeszcze. -wstała, pocałowała babcię w czoło i weszła do kuchni.
-Michał.. jest sprawa...
-słucham, słońce..
-miałbyś ochotę zostać tutaj na kilka dni? wiem, że to z mojej strony głupie, bo i tak Cię namówiłam, żebyś wczoraj został na noc i wgl...
-to raczej mi jest głupio, że zostanę u obcej mi pani.
-nie martw się, babcia Cię lubi, widzę to po niej.. to zostaniemy?
-oczywiście, z miłą chęcią.
-dziękuję. -podeszła, pocałowała go w policzek.
Dziewczyna wyszła z kuchni i poszła do pokoju, w którym spał Łukasz. Obudziła brata, poinformowała go o telefonie od taty i o tym, że zostaną tu na kilka dni. Pośpieszyła go też, żeby wyłonił się stąd, bo Karolinka nie może się doczekać, kiedy jej niespodzianka się obudzi. W końcu Łukasz poszedł do małej, która była tak ucieszona jego obecnością, że aż ze szczęścia płakała.  Dwie godziny później po długim namawianiu małej Luiza poszła ją szykować do spania i przy okazji pościelić łóżka dla siebie oraz kolegi, iż jej kochany braciszek poszedł znów spać.W tym czasie babcia z Michałem siedzieli przy stole w kuchni pijąc herbatkę i rozmawiając o Luizie. Dziewczyna gdy wykąpała Karolinkę, położyła ją do łóżka i przeczytała jej bajkę dołączyła do Michała i babci.
-no no no, nie ladnie to tak obgadywać -zaczęła się śmiać.
-oj tam zaraz obgadywać -machnęła ręką babcia - ja to się kładę, jest już późno, do jutra dzieci.
-dobrze babciu, kocham Cię, dobranoc - Luiza przytuliła kobietę.
Dziewczyna pociągnęła chłopaka za rękę i poszli na ganek. Usiedli sobie w wygodnych fotelach i patrzyli przez okno na gwiazdy. Siedzieli w milczeniu z godzinę, lecz nie czuli się w niej niezręcznie. W swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze, aż za dobrze...

 

czwartek, 10 maja 2012

ROZDZIAŁ SIÓDMY.

Brat szybko zbiegł po schodach i przytulił siostrę na co ona zaczęła się śmiać patrząc na swojego kolegę i pokazując mu gestami, że jej brat ma nie po kolei w głowie. Mimo tego, że był za bardzo troskliwy, kochała go jak nikogo innego, no w końcu jak mogła nie kochać brata, który tyle razy wpierdolił ojcu, gdy ten tylko podniósł rękę na nią, gdy był zawsze przy niej jak tego potrzebowała. Zawsze chciała, żeby ją stąd zabrał gdzie indziej, no ale cóż.. Łukasz od czasu gdy wyjechał miał małe problemy z mieszkaniem no i z pieniędzmi, gdyby nie to, to już dawno Luiza by mieszkała u niego i była w pełni szczęśliwa.
-dobrze, dobrze, braciszku, tak nic mi nie jest, jestem w pełni cała. -wyrwała się z uścisku Łukasza, chichocząc- no to, to jest Michał, chłopak, który mnie dziś pilnować- wskazała na kolegę.
-dziękuję Ci, Łukasz jestem -podał chłopakowi rękę.
-nie ma sprawy, nie masz za co dziękować, nie spuściłbym jej z oka, Michał, miło mi.
-dobra, dobra. przestańmy tu tak stać i chodźmy na górę trochę pobalować -zaśmiała się Li ciągnąc Michała za rękę.
Weszli na górę, usiedli przy stole i zaczęli pić. Jedno piwo, drugie, trzecie.. Dziewczyna chwilę później wywijała na parkiecie razem z chłopakami. Tańczyła z nimi z godzinę, aż wykończona usiadła przy stole, i zaczęła polewać wódkę. Rozmawiała z Michałem o różnych rzeczach, raz o poważnych, a raz o głupotach. Nie miała pojęcia, że mają ze sobą tyle wspólnego. Luiza polała ostatniego kieliszka, odstawiła pod stół pustą butelkę i  cała rozgrzana, wzięła paczkę papierosów i  chwiejnym krokiem wyszła na balkon. Odpaliła papierosa i chwilę później obok niej stał Michał.
-i jak tam? -objął ją ramieniem.
-a dobrze, dobrze.
-to git, zaraz uciekam w sumie -pocałował ją w policzek po czym podszedł z drugiej strony do barierki.
-nie idź.. wypijemy jeszcze trochę.. zostaniesz na noc, jutro Cię odprowadzę, obiecuję.
-hmmm, no nie wiem, nie wiem - posłał jej łobuzierski uśmiech. -dobrze, zostanę, tylko się droczę -zaśmiał się.
Wrócili ponownie do pomieszczenia, otworzyli kolejną butelkę wódki, a z racji tego, że Luiza miała wyćwiczoną głowę do picia, to wiedziała, że może pozwolić sobie na dużo i dalej piła. Gdy butelka się skończyła, dziewczyna nie wiedziała gdzie się znajduje. Miała totalną karuzelę w głowie.
-ja, ii-ii-iide spa-spa-spać - wstała, odeszła kawałek od stołu i zaraz znalazła się na rękach u Michała, gdyż prawie zaliczyła glebę.
-zaniosę Cię-powiedział kierując się do pokoju.
-Michał, przepraszam Cię, że się tak upiłam -wtuliła się w niego, rozkoszując się zapachem jego perfum.
-nie ma sprawy, maleńka, przecież nic się nie stało -pogłaskał ją po głowie, po czym otworzył drzwi, położył ją na łóżko i przykrył kołdrą. -śpij dobrze, słonko -pocałował ją w czoło, kierując się w stronę drzwi.
-nie zasnę, zostań ze mną tu, proszę -wyszeptała Lui.
-dobrze -zamknął drzwi i położył się obok dziewczyny, nakrywając kołdrą.
-jutro Ci wszystko wynagrodzę, obiecuję -powiedziała dygocząc zębami.
-nie musisz naprawdę, zimno Ci? -przygarnął ją do siebie mocno przytulając.
Luiza wtuliła się w Michała kładąc dłonie mu na rozgrzany brzuch znajdujący się pod koszulką. Nie myślała teraz o niczym. Czuła się przy nim bezpiecznie. Nie zwracała nawet uwagi na to, że dziś się poznali i to nie do końca, gdyż powiedzieli o sobie trochę, ale nie do końca. 
-cieszę się, że tu jesteś -wyszeptała cicho po czym zmęczenie wzięło górę i zasnęła...

                                                                        ***

Następnego dnia Luizę obudziły śmiechy z drugiego pokoju. Otworzyła oczy, rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że Michała nie ma. Miała wrażenie, że wczorajszy dzień to był jakiś sen albo po prostu coś brała i miała halucynacje. Chwilę nad tym myślała, gdy postanowiła, że później się będzie tym przejmowała i przewróciła się na drugi bok. Dwie godziny później obudził ją zapach kawy i cicho grająca muzyka. Przekręciła się na bok, twarzą do miejsca gdzie znajdował się jeszcze wczoraj tutaj Michał, i mimo wszystko uśmiechnęła się i powoli przetarła oczy.
-cześć śpioszku -Michał pocałował ją w czoło. -jak się czujesz?
-nie jest tak źle, gdzie byłeś rano?
-rano? byłem na 10 minut na dole, robiłem Ci śniadanie, i była wtedy godzina 14, słonko. - uśmiechnął się. -aaa, śniadanie dla Ciebie, proszę bardzo -podał jej tackę.
Dziewczyna podniosła się do pozycji pół leżącej, wzięła tackę i spojrzała na nią. Na tacce była miska płatek z mlekiem, kawa rozpuszczalna, tosty z dżemem, szklanka wody mineralnej oraz tabletki przeciwbólowe. Luiza pierwsze co to sięgnęła po tabletki, żeby uniknąć mocniejszego bólu głowy, po czym wzięła jednego tosta, ugryzła kilka razy, popiła łykiem kawy i odstawiła wszystko na szafkę obok.
-dziękuję, było pyszne -pocałowała Michała w policzek. - a Ty jadłeś?
-ohohoh, tylko się nie przejedz, haha- zaśmiał się gilgotając ją. - tak jadłem.
-aaaaa, przestań nie... -zaczęła się śmiać i wyrywać.
Do pokoju wszedł Łukasz, który na ich widok zdębiał całkowicie, przyglądał się im chwilę i czekał, aż go zauważą. Jednak na marne, gdyż Luiza była tak pochłonięta wyrywaniem się Michałowi, a Michał gilgotaniem Luizy, że nie zwrócili nawet uwagi na to czy ktoś wszedł do pokoju czy też nie.
-ekhem - odchrząknął Łukasz.
-tak? -oboje zwrócili się w jego stronę.
-no no no, ładnie się tu działo, siostra roztrzepana cała -zaczął się z nich śmiać.
-nie pozwalaj sobie. -rzuciła w niego poduszką. 
-ok ok, Ty pamiętaj, że po Karolinkę jedziemy dziś, jeśli oczywiście samochód dostanę. -poinformował ją brat po czym wyszedł z pokoju zostawiając ich samych.
Dziewczyna przykryła się z powrotem kołdrą, przytuliła do Michała i zamknęła oczy. Odpłynęła na 15 minut, po czym szybko się ocknęła, gdyż znów poczuła łaskotanie. 
-dobra! poddaję się, nie śpię, nie śpię! -zaczęła się śmiać.
Wstała z łóżka, udała się do łazienki, wzięła szybki prysznic, umyła zęby, wyjęła szybko z torby czarne rurki, białą bokserkę oraz czarny sweterek, zrobiła lekki make-up, czyli tusz, fluid oraz kredka, wyprostowała włosy, i weszła z powrotem do pokoju jak nowo narodzona.
-którą mamy godzinę? - spytała ogarniając w pokoju.
-oho, tyle tam siedziałaś, że już prawie 16- Michał zaczął się śmiać.
-bardzo zabawne -rzuciła w niego poduszką. -wstawaj, idziemy stąd.
-zmuś mnie, haha -posłał jej łobuzierski uśmiech.
-ach tak? jesteś tego pewien, ok.
Luiza szybko znalazła się z powrotem na łóżku tyle, że tym razem usiadła na Michała i zaczęła go łaskotać, chłopak zaczął się wierzgać i wyrywać, lecz na nic jego próby, Luiza zeszła z niego mając nadzieję, że to dało chłopakowi nauczkę, lecz na marne jej nadzieje, gdyż zaraz znalazła się w pozycji leżącej na łóżku okładana poduszkami. Wstała, zaczęła skakać po łóżku bijąc Michała poduszką po głowie, gdy się potknęła i wylądowała na Michale. Zapadła niezręczna cisza, zero śmiechów, zero jakichkolwiek ruchów. Patrzyli sobie prosto w oczy uśmiechając się. Luiza wpatrzona w brązowe tęczówki Michała zapomniała o bożym świecie. Nagle chłopak musnął jej wargi, po czym wpił się namiętnie w jej usta. Dziewczyna wplotła dłonie we włosy bruneta. Uśmiechnęła się, położyła głowę na jego torsie i rysowała kółka palcem na jego klacie.
-ekhm, dobra, chodźmy do nich, bo sobie coś pomyślą - w końcu powiedziała, wstając i podając Michałowi rękę, żeby wstał.
Chłopak przytulił ją, pocałował w czoło i wyszeptał prosto w ucho 'przy Tobie czuję się szczęśliwy'. Blondynka zarumieniła się, pocałowała go w policzek, otworzyła drzwi od pokoju i podskoczyła.
-kurwa mać! zajebie was normalnie, przestraszyłam się -powiedziała do stojących pod drzwiami znajomych, którzy się śmieli razem z jej bratem.
-ladnie to tak podsłuchiwać i podglądywać? -zaśmiał się Michał.
-dobra, dobra, mniejsza co robiliśmy, mała jest problem, ja za kierownicę nie wsiądę, bo piłem. -powiedział Łukasz.
-no i coś Ty zrobił, jest już po 17, wiesz, że musimy jechać, bo zanim tam będziemy to będzie 19.
-ja mogę usiąść za kółko -zaproponował Michał.
-naprawdę? mógłbyś? -oczy dziewczyny się rozbłysły.
-no pewnie, chodźcie, jedziemy.
Blondynka złapała za torebkę i ubrała szybko kolorowe nike, sprawdziła czy ma wszystko co jej potrzebne, i szybkim ruchem siedziała już w samochodzie na miejscu pasażera, obok kierowcy, chłopacy zrobili to samo. Michał usiadł za kierownicę, a Łukasz zdążył wsiąść do auta i już zasnął z tyłu. Alkohol swoje robi. Michał odpalił auto, zapytał o drogę, i zmierzaliśmy właśnie po Karolinę..

wtorek, 27 marca 2012

ROZDZIAŁ SZÓSTY.

Luiza poszła do łazienki, i weszła pod prysznic. Brat dobrze wiedział, że dziewczyna spędzi z dwie godziny zanim się zbierze, więc postanowił udać się do jej garderoby i wybrać jej coś do ubrania. Położył wszystko starannie na łóżku, po czym sam zaczął się przebierać. 

-a to co ma być? -zapytała Li, wychodząc z łazienki.
-przyszykowałem Ci ciuchy, żebyś szybciej dupę ruszyła, a teraz przepraszam, ale pozwól, że się ogolę.

Luiza posłusznie ubrała czarne rurki, białą bokserkę i czarną kamizelkę po czym przejrzała się w lustrze, i ruszyła do swojego pokoju po prostownicę. Zainteresował ją świecący ekran telefonu, który leżał na łóżku. Wzięła go do ręki i odczytała wiadomość od nieznanego numeru "to kiedy mogę Ci wynagrodzić moją dzisiejszą wpadkę? ;)". Luiza uśmiechnęła się ciepło i natychmiast odpisała : "a chociażby dziś możesz". Czekając na odpowiedź usiadła do toaletki. Zaczęła starannie malować rzęsy, zrobiła czarne kreski, pociągnęła usta czerwoną szminką, nałożyła fluid i solidnie rozprowadziła róż na policzki. Wyjęła telefon i przeczytała : "gdzie i o której?". Szybko odpisała "zmykam teraz z bratem na imprezę, a później napiszę to można by było iść na spacer, jak coś jesteśmy w kontakcie" i poszła do pokoju brata.

-no no no, siostra! gdybyśmy nie byli rodziną to dawno bym Cię wyrywał-zaśmiał się Łukasz.
-bardzo zabawne wiesz? idziemy?
-no to lecim, lecim.
Zeszli na dół, Li założyła niebieską, letnią kurtkę, wzięła torebkę i udała się do kuchni.
-to my wychodzimy, nie czekajcie na nas. -oznajmiła rodzicom, którzy właśnie jedli kolację.
-macie być punkt 24 w domu.
-hahaha, zabawni jesteście, porąbało was. o 24 to ja będę trzeźwiał. - roześmiał się Łukasz.
-dobra chodź już. - pociągnęła go za rękę rozbawiona dziewczyna.

Zamówili taksówkę, która zawiozła ich na domówkę do kolegi Łukasza. Przywitali się i usiedli przy stole. Luiza zeszła do kuchni, przyniosła im kieliszki i szklanki. Zaczęli polewać. Po dwóch godzinach ledwo trzymała się na nogach. Wyciągnęła brata na parkiet, żeby potańczyć. Nagle przypomniał jej się spacer z niedawno poznanym chłopakiem. Wyciągnęła telefon i napisała "za pół godziny w parku".

-Łukasz, ja idę przejść się z kolegą, wrócę za niedługo, ok?
-mała, martwię się, jak coś masz dzwonić, pisać, cokolwiek. 
-ok, dziękuję, kochany jesteś. -pocałowała go w policzek.
Wzięła torebkę, pożegnała się i udała się w stronę parku. Droga do parku zleciała jej krótko. Wystraszyła się trochę, że jest tak ciemno, i stwierdziła, że usiądzie na ławce i tam poczeka. Spojrzała na godzinę, była 2:34. Siedziała tak parę minut, gdy ktoś zakrył jej oczy. Wystraszona odskoczyła, i spojrzała się na postać stojącą naprzeciwko niej.
-spokojnie, nie bój się, to ja Michał. -zaśmiał się chłopak.
-bożeeee, zabiję Cię normalnie. -zaczęła się śmiać.
-to ja powinienem Cię zabić za to, że wyciągasz mnie o tak niestosownej porze.
-ale śmieszne, wieesz? chcesz to sobie pójdę.
-nie no coś ty, żartuję... aaa, zapomniałbym, to dla Ciebie. -podał jej bukiet czerwonych róż.
-jeszcze raz chciałem Cię przeprosić.
-nie ma sprawy, nie musiałeś.
-to gdzie lecimy?- spytał.
-mam ochotę poleżeć sobie, i popatrzeć w gwiazdy.
-to chodź -złapał ją za rękę, i poprowadził ją w najładniejszą polanę w parku.

Położyli się, i patrzyli w rozgwieżdżone niebo. Zapadła niezręczna cisza.

-opowiedz mi coś o sobie. - odwróciła się w stronę Michała patrząc mu w oczy.
-hmm.. nie wiem od czego zacząć.
-najlepiej od początku. -uśmiechnęła się.
-no to tak.. mieszkam w Gdańsku od małego, nie mam za ciekawego życia. Zawsze marzyłem o podróżach i o tym, żeby być kimś. Olałem sobie szkołę kompletnie, przez co siedziałem do tej pory w gimnazjum, jakoś 8 miesięcy wraz z pełnoletnością rzuciłem całkowicie szkołę. Grywałem w piłkę nożną, ale później zrobił się ze mnie zbuntowany gówniarz - zaśmiał się pod nosem -Nie ma co tu opowiadać w sumie, teraz twoja kolej.
-hmmm.. kocham tańczyć, trochę podśpiewuję, niby wiele osób mi zazdrości tych dwóch rzeczy, lecz ja nie robię tego, bo mam jakiś tam talent, uważam, że jest odwrotnie.. robię to, bo to mnie uspokaja, i to kocham.. niedługo pyknie mi osiemnastka, ale nie jestem z tego dumna, zawsze musiałam być doroślejsza od innych dzieci.. dzieciństwa nie miałam prawie wgl, ze względu na rodziców.. ojciec nigdy nie chciał mieć dzieci.. cieszę się, że mam takiego kochanego brata Łukasza, który zawsze mnie bronił. Najbardziej szkoda mi pięcioletniej Karolinki, najmłodszej pociechy.. Ona dużo teraz cierpi, jutro po nią jadę z Łukaszem.. jedyne co mnie trzyma to chyba rap, bez kitu.. jak wsłuchuję się w teksty.. wtedy... czuję, że żyję. -uśmiechnęła się.
-znam te uczucie, co do rodziców... mój ojciec wyniósł się dawno, zostałem z matką.. Siostra czasem przyjeżdża, mieszka teraz w Niemczech..
-czemu się wyniósł?
-sam do końca nie wiem.. tak od tak raczej, bez słowa..
- jak posrane jest to wszystko - westchnęła Luiza zamyślając się.
Dziewczyna zasnęła. Michał przytulił ją, i okrył bluzą. Patrzył na spadającą gwiazdę i pomyślał sobie życzenie. Minęła godzina, gdy Luizka się przebudziła zdezorientowana.
-boże.. przepraszam Cię.. zmuliło mnie trochę. -zarumieniła się.
-nie ma sprawy, odprowadzić Cię?
-nie trzeba -wyjęła telefon z kieszeni - o kuuuurwa..
-co się stało? -spytał chłopak.
-brat do mnie dzwonił 4 razy.
Li podniosła się na równe nogi, trzęsąc się z zimna wystukała numer brata, który znała na pamięć. Nie odbierał. Wybrała numer ponownie, zanim zdążyła usłyszeć sygnał Łukasz odebrał.
-gdzie ty jesteś?! nawet nie wiesz jak się martwię.
-spokojnie Łukasz.. jestem w parku z kolegą. przysnęło mi się.
-przyjść po Ciebie, gdzie dokładnie jesteś?
-nie.. spokojnie. dam radę, a ty w domu już?
-nie, zostaniemy dziś na noc u Patryka, bierz tego kolegę i dawaj tu szybko.
-ok. -rozłączyła się.
Schowała telefon. Podniosła torebkę. Założyła ją przez ramię i odwróciła się w stronę Michała : 

-mam dla Ciebie propozycję.. jeśli chcesz możemy wybrać się na domówkę do kolegi mojego brata.
-no nie wiem.. tak głupio mi...
-oj daj spokój, ja tam i tak na noc zostaję dziś, także nie masz się czym martwić, przy okazji mój kochany braciszek pewnie będzie Ci dziękował, że jestem cała - zaśmiała się.
-no dobra, ale masz tą bluzę i załóż, bo nie mogę patrzeć jak dygoczesz. - podał jej bluzę, uśmiechając się.

Posłusznie założyła bluzę, po czym udali się oboje w stronę miejsca zamieszkania Patryka. Gdy doszli na miejsce, Luiza otworzyła się, i weszła jak do siebie. Michał zrobił to samo. Dziewczyna zawiesiła torebkę na wieszaku, weszła do kuchni i nalała sobie szklanki soku. Wyszła z powrotem na korytarz po czym głośno krzyknęła "JUŻ JESTEŚMY!!!!"

piątek, 27 stycznia 2012

ROZDZIAŁ PIĄTY.

Na policzkach dziewczyny pojawiły się pierwszy raz w życiu rumieńce.. Nie wiedziała co powiedzieć, a dopiero jak się zachować. Luiza była pewną siebie osobą, dlatego też zdziwiło ją jej zachowanie. Chłopak podał jej torby i przeprosił. Lui spojrzała na niego i zawiesiła na nim wzrok. Chłopak był ubrany w luźne spodnie i wiekszą czarną bluzę.
-wszystko w porządku? -spytał.
-tak, tak.. wszystko ok.
-przepraszam Cię, ale się śpieszyłem.
-nie ma sprawy, nic się takiego nie stało -uśmiechnęła się.
-Michał -podał jej rękę.
-Lui, to znaczy.. Luiza -uśmiechnęła się skromnie.
-no ja to już w sumie idę, bo trochę się śpieszę, jeszcze raz przepraszam, narazie. -uśmiechnął się do niej i poszedł.
Luiza powoli wybierała się w stronę dworca, gdy usłyszała nagle, że ktoś ją woła, odwróciła się..
-a Ty przypadkiem się nie śpieszyłeś? -roześmiała się.
-no tak tak, ale chciałem Ci wynagrodzić moją wpadkę na Ciebie, dasz się zaprosić na kawę?
-rozwarzę twoją propozycję. -uśmiechnęła się prowokacyjnie.
-to jak się łapiemy? -spytał.
Podeszła do kiosku, kupiła długopis, złapała za jego rękę i napisała na niej numer.
-to mój numer, jak coś to pisz, wynegocjujemy moje odszkodowanie -zaśmiała się z ostatnich trzech słów.
-ok. to narazie.
Uśmiechnęła się w duchu, i podeszła do najbliższej ławki. Usiadła i czekała na brata. Gdy po godzinie przyjechał pociąg dziewczyna wstała wypatrując Łukasza. Denerwował ją tłum ludzi wychodzący z pociągu, gdyż ona czekała tylko na jedną osobę. Łukasz w końcu wyłonił się z pociągu, Luiza nie zwarzając na nic zaczęła biec w Jego stronę. Zrzuciła się mu na szyję i przez dłuższą chwilę nie chciała go puścić.
-siooostra, bo mnie udusisz -zaczął się śmiać.
-to co.. nawet nie wiesz jak tęskniłam -łzy jej ze szczęścia popłynęły.
-głupolu mój. -otarł jej łzy.
-dobra, dobra, chodźmy do domu.. ale weź mnie na barana tak jak zawsze. -zrobiła minę szczeniaczka.
-już od powitania mnie męczy. -zaśmiał się po czym wziął Luizę na barana, torbę na kółkach w ciągnął za sobą i pokierował się w stronę domu.
Po 15 minutach byli już w domu. Weszli na górę, do pokoju Łukasza i usiedli na łóżku. Chłopak zaczął opowiadać wrażenia z jego nieobecności. Spędzili dobre dwie godziny na gadaniu o niczym i wszystkim. Po dwóch godzinach chłopak podszedł do szafy i zaczął się śmiać,że tak mało ciuchów ma. Wziął swoją walizkę i się rozpakował. Luiza i Łukasz mieli plan, który musieli przedstawić rodzicom, więc udali się na dół. Weszli do kuchni i spojrzeli, że dochodzi 18. Zrobili sobie kanapki i kakao i usiedli w jadalni.
-oooo, Łukasz nie słyszałam kiedy przyszliście -podeszła do niego mama ściskając go mocno.
-wyrosłeś chłopie - skomentował tata.
-dobra, koniec tego paplania, chcemy wam z Luizą powiedzieć, że jutro chcemy jechać po Karolinkę, a dziś iść na imprezę rzecz jasna -przerwał im Łukasz.
Karolina to była najmłodsza pociecha rodziny Flowers'ów. Miałą ona 5 lat. Była to radosna dziewczynka, która nie do końca miała wymarzone dzieciństwo. Zawsze to siostra się nią zajmowała i poświęcała jej najwięcej uwagi. Gdy przyszły wakacje rodzice Luizy postanowili wysłać Karolinkę do dziadków, gdyż albo pracowali, albo chodzili na grille. Nigdy nie byli przykładnymi rodzicami. Matka jeszcze jako tako się starała, ale ojciec nigdy nie chciał mieć dzieci, przez co zachowywał się tak jakby ich naprawdę nie miał traktując je jak śmieci, albo po prostu lokatorów.
-ale wakacje się nie skończyły, Karolinka jeszcze zostaje u babci, przecież my oboje pracujemy, a Was wiecznie nie ma. -wtrąciła mama.
-mamo, i tu się mylisz... sami chcieliście wywieść Karolinkę do dziadków, chociaż ona nie chciała.. nawet Luizie na rękach płakała, że nie chce... a Luiza przecież chciała, żeby została, powiedziała Wam, że się będzie nią zajmować, ale ja wróciłem, i tak kurwa nie będzie, bo ani Luiza ani Karolina nie będzie tu tak traktowana.
-wcale Luiza nic nie mówiła, a Karolina nie płakała. -krzyknął ojciec.
-jak nie? Luiza mi wszystko powiedziała. Myślisz, że Wam uwierzę, a nie jej? to się kurwa mylisz. Jutro Karolina wraca do domu, koniec kropka. A ja z Luizą spierdalamy teraz się szykować na imprezę, nara.
Luiza i Łukasz poszli na górę, weszli do pokoju Luizy i dziewczyna zaczęła się śmiać.
-jak dobrze, że wróciłeś -przytuliła go.
-też się cieszę, mała.
-obiecaj, że gdy się stąd wyprowadzisz, weźmiesz mnie za sobą.
-obiecuję. -dał jej buziaka w czoło.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

ROZDZIAŁ CZWARTY.

Rodzice lekko zdziwieni, że Łukasz nie dzwonił do nich im powiedzieć, tylko akurat Lui powiedział, a do nich nie odzywał się od czasu wyjazdu. No ale cóż, wzruszyli tylko ramionami. Luiza spojrzała na zegarek, na którym widniała 18. Postanowiła, że nie będzie dzisiaj nigdzie wychodziła tylko weźmie prysznic, odpali na chwilę laptopa i położy się spać. Wtedy czas jej szybciej minie, i rano będzie mogła iść po prezent powitalny i na peron. W prawdzie chciała zrobić bratu niespodziankę, czekając na niego, lecz problem był taki, że nie wiedziała o której jej brat będzie na pkp, ale to nie był problem dla dziewczyny, mogła czekać nawet cały dzień. 

Udała się na górę, weszła do garderoby, wyciągnęła z niej koszulkę brata i spodeni, i poszła pod prysznic. Pod prysznicem siedziała dobre półtorej godziny, no ale cóż nie zwróciła na to uwagi. Wyszła, przebrała się, poszła do pokoju, usiadła na łóżku i od razu odpaliła laptopa włączając natychmiast gg. Zobaczyła, że Sara jest dostępna, także postanowiła, że do niej napisze.

L: co tam?;*
S: eee, nic?
L: co ty jakaś taka dziwna? -.-
S: a jaka mam byc kurwa? nie dajesz znaku życia, Kamil przychodzi do domu wkurwiony, znowu go zraniłaś?
L: Sara, kurwa zrozum.. nic do niego nie czuję, kumasz? nie chcę z nim być, to nie mój typ, odpuść.
S: aha, z resztą nie mieszam się, wasza sprawa. idę spać, narka.

Luiza zdenerwowana odłożyla laptopa i nakryła się kołdrą. Nie chciała być z Kamilem nie tylko, że go nie kochała, ale też dlatego, że straciłaby przyjaciółkę. Mogła się założyć, że przy każdej kłótni z nim by byl odpierdol, i kłótnia z Sarą, a tego nie chciała.. Przez głowę dziewczyny przeleciało tylko krótkie "wyjebane" i zaasnęła.
Następnego dnia dziewczyna obudziła się w świetnym humorze. Wstała od razu weszła do garderoby, założyła szerokie dresy, koszulkę, i bluzę brata. Zrobiła makijaż i rozczesała włosy po czym zeszła na dół. Rodzicom to normalnie oczy wyszły, że dziewczyna tak szybko wyszykowana, i o tej godzinie wstała. Luiza była typem dziewczyny, która lubiła spać długo, przeważnie na sen poświęcała 12 godzin, lub 14, aby się wyspać.


-wychodzę -weszła do kuchni.
-dokąd?
-idę kupić jakiś prezent dla Łukasza, i na peron.
-po co? daj spokój, ojciec go przywiezie z peronu.
-nie, mam mu dużo do opowiedzenia.
-no skoro tak, to leć i uważaj na siebie. -mama pocałowała Luizę w czoło.


Luiza szybko narzuciła nike za kostki, i wyszła. Kręciła się chyba z jakieś cztery godziny na mieście szukając czegoś dla Łukasza. Postanowiła, że dopyta brata o której będzie na miejscu. W odpowiedzi dostała smsem podaną godzinę 18. W końcu wybrała koszulkę Chady "jebać tych co za plecami sieją ferment", nową płytę 101 decybeli 'pomiędzy bitami', dresy  i nowy worek treningowy do boksu, bo wiedziała, że pewnie koszulką ona zawładnie, gdyż ma w swojej garderobie połowę ubrań Łukasza. Spojrzała się na zegarek, na którym widniała godzina 17. Weszła jeszcze do kwiaciarni po torbę na upoiminki, poodklejała ceny i zapakowała starannie po czym wyszła z kwiaciarni i udała się na peron. Zamyślona Luiza szła, gdy nagle zderzyła się z kimś.


-co ty kurwa? ślepy? -wrzeszczała na chłopaka podnosząc swoje torby z prezentami.
Chłopak schylił się, by jej pomóc, nagle złapali się niechcący za ręce, sięgając po tą samą torbę, i Luiza wtedy dopiero podniosła wzrok i ujrzała przystojnego brązowookiego bruneta...