Powered By Blogger

wtorek, 27 marca 2012

ROZDZIAŁ SZÓSTY.

Luiza poszła do łazienki, i weszła pod prysznic. Brat dobrze wiedział, że dziewczyna spędzi z dwie godziny zanim się zbierze, więc postanowił udać się do jej garderoby i wybrać jej coś do ubrania. Położył wszystko starannie na łóżku, po czym sam zaczął się przebierać. 

-a to co ma być? -zapytała Li, wychodząc z łazienki.
-przyszykowałem Ci ciuchy, żebyś szybciej dupę ruszyła, a teraz przepraszam, ale pozwól, że się ogolę.

Luiza posłusznie ubrała czarne rurki, białą bokserkę i czarną kamizelkę po czym przejrzała się w lustrze, i ruszyła do swojego pokoju po prostownicę. Zainteresował ją świecący ekran telefonu, który leżał na łóżku. Wzięła go do ręki i odczytała wiadomość od nieznanego numeru "to kiedy mogę Ci wynagrodzić moją dzisiejszą wpadkę? ;)". Luiza uśmiechnęła się ciepło i natychmiast odpisała : "a chociażby dziś możesz". Czekając na odpowiedź usiadła do toaletki. Zaczęła starannie malować rzęsy, zrobiła czarne kreski, pociągnęła usta czerwoną szminką, nałożyła fluid i solidnie rozprowadziła róż na policzki. Wyjęła telefon i przeczytała : "gdzie i o której?". Szybko odpisała "zmykam teraz z bratem na imprezę, a później napiszę to można by było iść na spacer, jak coś jesteśmy w kontakcie" i poszła do pokoju brata.

-no no no, siostra! gdybyśmy nie byli rodziną to dawno bym Cię wyrywał-zaśmiał się Łukasz.
-bardzo zabawne wiesz? idziemy?
-no to lecim, lecim.
Zeszli na dół, Li założyła niebieską, letnią kurtkę, wzięła torebkę i udała się do kuchni.
-to my wychodzimy, nie czekajcie na nas. -oznajmiła rodzicom, którzy właśnie jedli kolację.
-macie być punkt 24 w domu.
-hahaha, zabawni jesteście, porąbało was. o 24 to ja będę trzeźwiał. - roześmiał się Łukasz.
-dobra chodź już. - pociągnęła go za rękę rozbawiona dziewczyna.

Zamówili taksówkę, która zawiozła ich na domówkę do kolegi Łukasza. Przywitali się i usiedli przy stole. Luiza zeszła do kuchni, przyniosła im kieliszki i szklanki. Zaczęli polewać. Po dwóch godzinach ledwo trzymała się na nogach. Wyciągnęła brata na parkiet, żeby potańczyć. Nagle przypomniał jej się spacer z niedawno poznanym chłopakiem. Wyciągnęła telefon i napisała "za pół godziny w parku".

-Łukasz, ja idę przejść się z kolegą, wrócę za niedługo, ok?
-mała, martwię się, jak coś masz dzwonić, pisać, cokolwiek. 
-ok, dziękuję, kochany jesteś. -pocałowała go w policzek.
Wzięła torebkę, pożegnała się i udała się w stronę parku. Droga do parku zleciała jej krótko. Wystraszyła się trochę, że jest tak ciemno, i stwierdziła, że usiądzie na ławce i tam poczeka. Spojrzała na godzinę, była 2:34. Siedziała tak parę minut, gdy ktoś zakrył jej oczy. Wystraszona odskoczyła, i spojrzała się na postać stojącą naprzeciwko niej.
-spokojnie, nie bój się, to ja Michał. -zaśmiał się chłopak.
-bożeeee, zabiję Cię normalnie. -zaczęła się śmiać.
-to ja powinienem Cię zabić za to, że wyciągasz mnie o tak niestosownej porze.
-ale śmieszne, wieesz? chcesz to sobie pójdę.
-nie no coś ty, żartuję... aaa, zapomniałbym, to dla Ciebie. -podał jej bukiet czerwonych róż.
-jeszcze raz chciałem Cię przeprosić.
-nie ma sprawy, nie musiałeś.
-to gdzie lecimy?- spytał.
-mam ochotę poleżeć sobie, i popatrzeć w gwiazdy.
-to chodź -złapał ją za rękę, i poprowadził ją w najładniejszą polanę w parku.

Położyli się, i patrzyli w rozgwieżdżone niebo. Zapadła niezręczna cisza.

-opowiedz mi coś o sobie. - odwróciła się w stronę Michała patrząc mu w oczy.
-hmm.. nie wiem od czego zacząć.
-najlepiej od początku. -uśmiechnęła się.
-no to tak.. mieszkam w Gdańsku od małego, nie mam za ciekawego życia. Zawsze marzyłem o podróżach i o tym, żeby być kimś. Olałem sobie szkołę kompletnie, przez co siedziałem do tej pory w gimnazjum, jakoś 8 miesięcy wraz z pełnoletnością rzuciłem całkowicie szkołę. Grywałem w piłkę nożną, ale później zrobił się ze mnie zbuntowany gówniarz - zaśmiał się pod nosem -Nie ma co tu opowiadać w sumie, teraz twoja kolej.
-hmmm.. kocham tańczyć, trochę podśpiewuję, niby wiele osób mi zazdrości tych dwóch rzeczy, lecz ja nie robię tego, bo mam jakiś tam talent, uważam, że jest odwrotnie.. robię to, bo to mnie uspokaja, i to kocham.. niedługo pyknie mi osiemnastka, ale nie jestem z tego dumna, zawsze musiałam być doroślejsza od innych dzieci.. dzieciństwa nie miałam prawie wgl, ze względu na rodziców.. ojciec nigdy nie chciał mieć dzieci.. cieszę się, że mam takiego kochanego brata Łukasza, który zawsze mnie bronił. Najbardziej szkoda mi pięcioletniej Karolinki, najmłodszej pociechy.. Ona dużo teraz cierpi, jutro po nią jadę z Łukaszem.. jedyne co mnie trzyma to chyba rap, bez kitu.. jak wsłuchuję się w teksty.. wtedy... czuję, że żyję. -uśmiechnęła się.
-znam te uczucie, co do rodziców... mój ojciec wyniósł się dawno, zostałem z matką.. Siostra czasem przyjeżdża, mieszka teraz w Niemczech..
-czemu się wyniósł?
-sam do końca nie wiem.. tak od tak raczej, bez słowa..
- jak posrane jest to wszystko - westchnęła Luiza zamyślając się.
Dziewczyna zasnęła. Michał przytulił ją, i okrył bluzą. Patrzył na spadającą gwiazdę i pomyślał sobie życzenie. Minęła godzina, gdy Luizka się przebudziła zdezorientowana.
-boże.. przepraszam Cię.. zmuliło mnie trochę. -zarumieniła się.
-nie ma sprawy, odprowadzić Cię?
-nie trzeba -wyjęła telefon z kieszeni - o kuuuurwa..
-co się stało? -spytał chłopak.
-brat do mnie dzwonił 4 razy.
Li podniosła się na równe nogi, trzęsąc się z zimna wystukała numer brata, który znała na pamięć. Nie odbierał. Wybrała numer ponownie, zanim zdążyła usłyszeć sygnał Łukasz odebrał.
-gdzie ty jesteś?! nawet nie wiesz jak się martwię.
-spokojnie Łukasz.. jestem w parku z kolegą. przysnęło mi się.
-przyjść po Ciebie, gdzie dokładnie jesteś?
-nie.. spokojnie. dam radę, a ty w domu już?
-nie, zostaniemy dziś na noc u Patryka, bierz tego kolegę i dawaj tu szybko.
-ok. -rozłączyła się.
Schowała telefon. Podniosła torebkę. Założyła ją przez ramię i odwróciła się w stronę Michała : 

-mam dla Ciebie propozycję.. jeśli chcesz możemy wybrać się na domówkę do kolegi mojego brata.
-no nie wiem.. tak głupio mi...
-oj daj spokój, ja tam i tak na noc zostaję dziś, także nie masz się czym martwić, przy okazji mój kochany braciszek pewnie będzie Ci dziękował, że jestem cała - zaśmiała się.
-no dobra, ale masz tą bluzę i załóż, bo nie mogę patrzeć jak dygoczesz. - podał jej bluzę, uśmiechając się.

Posłusznie założyła bluzę, po czym udali się oboje w stronę miejsca zamieszkania Patryka. Gdy doszli na miejsce, Luiza otworzyła się, i weszła jak do siebie. Michał zrobił to samo. Dziewczyna zawiesiła torebkę na wieszaku, weszła do kuchni i nalała sobie szklanki soku. Wyszła z powrotem na korytarz po czym głośno krzyknęła "JUŻ JESTEŚMY!!!!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz