Powered By Blogger

czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.

*OCZAMI MICHAŁA*
Obudziłem się koło 8, spojrzałem na śpiącą Luizę i uśmiechnąłem się szeroko. Jest taka słodka jak śpi. Postanowiłem zrobić niespodziankę domownikom i zrobić śniadanie. Wysunąłem się po cichu z pod kołdry, nakryłem nią po szyję Luizkę, pocałowałem ją w czoło i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. W kuchni nikogo nie zastałem, więc mogłem zabrać się do pracy. Wyjąłem składniki na naleśniki i zacząłem kręcić się po kuchni. Po godzinie naleśniki stały gotowe na stole, a obok nich dzbanek kawy i drugi herbaty. Wyjąłem 5 kubków i 5 talerzy, oraz sztućców. 
-co lobis? - do kuchni weszła zaspana Karolinka.
- ojej, kruszynko obudziłem Cię? - ukucnąłem przed małą i przytuliłem ją.
- nje, pocułam naleśniki i zgłodniałam - zaśmiała się.
- ooo, głodna jesteś?
- troszkę, ciałam Ci pomóc, ale widzę, że jusz zrobiłeś wsysko.
- a wiesz, możemy jeszcze pokroić banany w plasterki, co Ty na to?
-taaaak- ucieszyła się i podbiegła do stołu.
Wyjąłem z szafki banany i czekoladę. Kazałem małej obierać banany ze skórki, a sam kroiłem je w plasterki. Po 10 minutach było gotowe. Posadziłem małą na krześle i włożyłem jej naleśnika na talerz. Udekorowałem go bananami, polałem czekoladą, i zawinąłem. Nalałem do jej kubka herbaty, a do reszty kawy. Zająłem miejsce obok małej i zaczęliśmy gadać o głupotach. 
- a to co za śmiechy? - do kuchni weszła roześmiana Luiza.
- a nic.
- widzę, że śniadanko będzie pyszne, naprawdę nie musiałeś - pocałowała mnie w policzek, a Karolinkę w czółko, po czym zajęła miejsce obok mnie.
- ale to również zasługa małej, obierała banany. -uśmiechnąłem się szeroko i poczochrałem dziewczynce włosy.
- no dobrze, dobrze to w takim razie będę musiała się wam odwdzięczyć kochani, bo to ja powinnam zrobić śniadanko, a nie spać w najlepsze - obdarowała mnie najpiękniejszym swoim uśmiechem.
- masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - puściłem jej oczko, śmiejąc się.

*OCZAMI LUIZY*

-masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - Michał puścił mi oczko, śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać na co Karolinka dziwnie na nas spojrzała. Opanowałam śmiech i zabrałam się za jedzenie. Naleśniki były naprawdę pyszne, mimo że zjadłam tylko jednego. Michał jest wspaniały w każdym calu. Przy śniadaniu trochę się wygłupialiśmy. Karolinka śmiała się i co chwila spiskowali z Michałem i nabijali się ze mnie. Cieszę się, że go polubiła i że jest w lepszym humorze. Po 20 minutach do kuchni dołączył do nas Łukasz i babcia. Byli zdziwieni, że nie śpimy. Ale co ich najbardziej zdziwiło? To, że Michał zrobił śniadanie. Zachwycali się jego zdolnościami kucharskimi. Wstawiłam talerze do zmywarki, dolałam sobie kawy i usiadłam z powrotem przy stole.
- Karolcia, idź się przebierz i umyj buźkę, bo masz całą w czekoladzie, dobrze? - uśmiechnęłam się do małej.
- a pójdies ze mno? - spytała słodko.
- dopiję kawę, i przyjdę do Ciebie, dobrze skarbie? - pocałowałam ją w czoło.
- dobse - wstała i pobiegła do swojego pokoju.
- Łukasz, znajdziesz dziś Michałowi zajęcie? Muszę pojechać do domu i wrócę pewnie wieczorem. - zwróciłam się do brata.
- gdzie Ty chcesz, kurwa jechać?! 
- do domu, Łukasz potrzebuję kilku rzeczy, muszę pozałatwiać parę spraw.
- i myślisz, że pojedziesz sama? i jak Ty sobie wyobrażasz? pamiętasz słowa ojca? matki nie ma w domu, z resztą jakby była nic by nie zrobiła, sama wiesz.. jadę z Tobą, zawiozę Cię.
- a Michał co, zostanie tu sam? przestań, dam sobie radę. - powiedziałam dopijając kawę.
- ehm, mógłbym też wyrazić zdanie na ten temat? - spytał Michał nieśmiało.
- nie, postanowiłam, więc zajmijcie się dziś sobą, a o mnie się nie martwcie. - wstałam zostawiając ich zdezorientowanych.
Pokierowałam się do pokoju mojej małej kruszynki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam totalny bałagan. Mimo rozmowy, którą przed chwilą odbyłam zaczęłam się śmiać. Po pokoju Karolci walały się wszystkie ubrania i zabawki. Nawet kołdra nie wiem jak znalazła się na parapecie. Dziewczynka siedziała na środku tego bałaganu i próbowała założyć długą podkolanówkę nie do pary.
- zostaw to myszko - zaczęłam się śmiać.
- załóż to - podniosłam z podłogi jeansowe spodnie, białą koszulkę i niebieską rozpinaną bluzę i podałam jej.
- ale będę ładna - podskoczyła.
- leć się przebierz, skarbie. ja tu posprzątam i pójdziemy na spacer, co Ty na to? - ukucnęłam przed nią. - muszę jechać dziś do domku, ale wrócę wieczorem dobrze? Michał i Łukasz się Tobą zajmą. nie będziesz się gniewała?
- nie jeć, plose - rzuciła mi się na szyję.
- skarbie, ale wrócę jak najszybciej, muszę wziąć kilka swoich rzeczy i pozałatwiać kilka spraw.
- ale wlocisz?
- wrócę kochanie, obiecuję, a teraz leć, bo nie mamy za dużo czasu. - przytuliłam ją mocno.
Karolinka pobiegła do łazienki się przebrać, a ja wzięłam się za sprzątanie jej małego królestwa. Zmieniłam jej pościel i zebrałam brudne ciuchy do kosza na pranie. Pozbierałam zabawki z ziemi i wrzuciłam je do pudełka. Usiadłam na podłodze i zaczęłam składać ciuchy Karolinki.
- można? - Michał zapukał i wszedł do pokoju.
- pewnie - uśmiechnęłam się.
- no więc, chcesz jechać tak? - usiadł obok mnie.
- tak, przepraszam, że Cię zostawiam tutaj, ale posłuchaj..
- nie, to Ty posłuchaj, mówisz mi jak masz w domu, a chcesz tam wracać sama? to nie jest normalne, nie pozwolę Cię skrzywdzić, rozumiesz? nie możesz tam jechać sama! - przerwał mi.
- ale Michał, ja muszę stawić czoła temu wszystkiemu, muszę dorosnąć rozumiesz? chcę rzucić szkołę, bo i tak do niej prawie nie chodzę, muszę sobie poradzić, chcę wynająć mieszkanie, chce wychować Karolinę tak jak powinni to zrobić moi rodzice, nie chcę, żeby ona cierpiała.. ja się wycierpiałam swoje, ale jej nie pozwolę, rozumiesz? - łzy spływały mi po policzkach.
- i co chcesz mieszkać sama? a jeśli będzie Cię nachodził? skąd weźmiesz pieniądze? pomyślałaś nad tym? może powinnaś przeprowadzić się tutaj, albo do Łukasza? - przytulił mnie.
- nie mogę cały czas siedzieć im na głowie, Łukasz i tak dużo dla mnie zrobił, jestem mu za to wdzięczna, ale po wczorajszej nocy zrozumiałam, że nie pozwolę Karolince na smutek, że zrobię to dla niej, znajdę pracę, stworzę jej dom, z początku będzie nam ciężko, ale z czasem będziemy żyły normalnie, jak normalna rodzina, oczywiście chwilowo pobędziemy tutaj, a później wrócimy na jakiś czas do domu, bo jeśli zabiorę Karolinkę przed moją osiemnastką to ojciec nie da nam spokoju, ale to już niedługo, jakoś wytrzymamy.
- wiedz, że masz we mnie wsparcie - ujął mój podbródek.
- dziękuję - wyszeptałam i pocałowałam go.
- nie masz za co dziękować, słoneczko.
- owszem mam. 
- jussss sie... - Karolinka ustała w drzwiach.
- och, kruszynko pięknie wyglądasz, już prawie posprzątałam. - oderwałam się od Michała i wstałam schować ubrania do jej szafy.
- uuuu, zakochana paaaala!
- skarbie, przestań. - zaczęłam się śmiać.
- zakochana pala, zakochana pala!!! - zaczęła skakać po łóżku.
- już, już, starczy! idę się uszykować i możemy iść.
- a tfój chłopak tesz pójdzie? - zachichotała.
- on nie..
- oczywiście, że pójdę - przerwał mi Michał uśmiechając się w moją stronę.
- to Ty leć kochanie do Łukasza i babci, a my idziemy na górę się szykować.
Pociągnęłam Michała za rękę i pobiegliśmy na górę. Zamknęłam za nami drzwi na klucz i spojrzałam na niego. Przytuliłam się do niego i zaczęłam szeptać mu do ucha, że mu dziękuję za wszystko na co on ujął mój podbródek i pocałował namiętnie. Stado motyli zaczęło szaleć mi w brzuchu. Odwzajemniłam pocałunek i pchnęłam go na łóżko. Zaczęliśmy się przemieszczać po całym łóżku błądząc dłońmi po swoich ciałach i wymieniając się zachłannymi pocałunkami.

*OCZAMI MICHAŁA*

-Luiza? - przerwałem nasze pieszczoty, nie mogłem dłużej zwlekać, musiałem jej to w końcu powiedzieć.
- tak? - wymruczała.
- zależy mi na Tobie, ja wiem że to wcześnie, ale nie wiem co mam myśleć o uczuciach, które mnie ogarniają, naprawdę jesteś wspaniała i nie oczekuję niczego od Ciebie, być może się wygłupiłem mówiąc Ci to, ale po prostu nie mogłem dłużej zwlekać, nie czuj się, że masz jakieś zobowiązania co do mnie, ponieważ powiedziałem Ci to, bo wcale tak nie jest, nie chce, żeby to za szybko się rozwijało, przepraszam... - spojrzałem w jej zielone tęczówki.

/CHCIAŁABYM WAS BARDZO, ALE TO BARDZO MOCNO PROSIĆ O PEWNĄ RZECZ, A MIANOWICIE O TO, ŻE JEŚLI CZYTACIE TO PROSZĘ ZOSTAWIAJCIE KOMENTARZ, DLA WAS TO KILKA SEKUND, A DLA MNIE ŚWIADOMOŚĆ, ŻE KTOŚ TO CZYTA I MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA! NIE OCZEKUJĘ SAMYCH POZYTYWNYCH KOMENTARZY, WRĘCZ BĘDĘ DZIĘKOWAŁA ZA JAKIEŚ NEGATYWNE, GDYŻ CHCĘ WIEDZIEĆ CO WAM SIĘ TU NIE PODOBA, BĘDĘ STARAŁA SIĘ ZMIENIĆ PEWNE RZECZY W MIARĘ MOICH MOŻLIWOŚCI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz