Powered By Blogger

czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.

*OCZAMI MICHAŁA*
Obudziłem się koło 8, spojrzałem na śpiącą Luizę i uśmiechnąłem się szeroko. Jest taka słodka jak śpi. Postanowiłem zrobić niespodziankę domownikom i zrobić śniadanie. Wysunąłem się po cichu z pod kołdry, nakryłem nią po szyję Luizkę, pocałowałem ją w czoło i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. W kuchni nikogo nie zastałem, więc mogłem zabrać się do pracy. Wyjąłem składniki na naleśniki i zacząłem kręcić się po kuchni. Po godzinie naleśniki stały gotowe na stole, a obok nich dzbanek kawy i drugi herbaty. Wyjąłem 5 kubków i 5 talerzy, oraz sztućców. 
-co lobis? - do kuchni weszła zaspana Karolinka.
- ojej, kruszynko obudziłem Cię? - ukucnąłem przed małą i przytuliłem ją.
- nje, pocułam naleśniki i zgłodniałam - zaśmiała się.
- ooo, głodna jesteś?
- troszkę, ciałam Ci pomóc, ale widzę, że jusz zrobiłeś wsysko.
- a wiesz, możemy jeszcze pokroić banany w plasterki, co Ty na to?
-taaaak- ucieszyła się i podbiegła do stołu.
Wyjąłem z szafki banany i czekoladę. Kazałem małej obierać banany ze skórki, a sam kroiłem je w plasterki. Po 10 minutach było gotowe. Posadziłem małą na krześle i włożyłem jej naleśnika na talerz. Udekorowałem go bananami, polałem czekoladą, i zawinąłem. Nalałem do jej kubka herbaty, a do reszty kawy. Zająłem miejsce obok małej i zaczęliśmy gadać o głupotach. 
- a to co za śmiechy? - do kuchni weszła roześmiana Luiza.
- a nic.
- widzę, że śniadanko będzie pyszne, naprawdę nie musiałeś - pocałowała mnie w policzek, a Karolinkę w czółko, po czym zajęła miejsce obok mnie.
- ale to również zasługa małej, obierała banany. -uśmiechnąłem się szeroko i poczochrałem dziewczynce włosy.
- no dobrze, dobrze to w takim razie będę musiała się wam odwdzięczyć kochani, bo to ja powinnam zrobić śniadanko, a nie spać w najlepsze - obdarowała mnie najpiękniejszym swoim uśmiechem.
- masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - puściłem jej oczko, śmiejąc się.

*OCZAMI LUIZY*

-masz jeszcze czas na odwdzięczanie się - Michał puścił mi oczko, śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać na co Karolinka dziwnie na nas spojrzała. Opanowałam śmiech i zabrałam się za jedzenie. Naleśniki były naprawdę pyszne, mimo że zjadłam tylko jednego. Michał jest wspaniały w każdym calu. Przy śniadaniu trochę się wygłupialiśmy. Karolinka śmiała się i co chwila spiskowali z Michałem i nabijali się ze mnie. Cieszę się, że go polubiła i że jest w lepszym humorze. Po 20 minutach do kuchni dołączył do nas Łukasz i babcia. Byli zdziwieni, że nie śpimy. Ale co ich najbardziej zdziwiło? To, że Michał zrobił śniadanie. Zachwycali się jego zdolnościami kucharskimi. Wstawiłam talerze do zmywarki, dolałam sobie kawy i usiadłam z powrotem przy stole.
- Karolcia, idź się przebierz i umyj buźkę, bo masz całą w czekoladzie, dobrze? - uśmiechnęłam się do małej.
- a pójdies ze mno? - spytała słodko.
- dopiję kawę, i przyjdę do Ciebie, dobrze skarbie? - pocałowałam ją w czoło.
- dobse - wstała i pobiegła do swojego pokoju.
- Łukasz, znajdziesz dziś Michałowi zajęcie? Muszę pojechać do domu i wrócę pewnie wieczorem. - zwróciłam się do brata.
- gdzie Ty chcesz, kurwa jechać?! 
- do domu, Łukasz potrzebuję kilku rzeczy, muszę pozałatwiać parę spraw.
- i myślisz, że pojedziesz sama? i jak Ty sobie wyobrażasz? pamiętasz słowa ojca? matki nie ma w domu, z resztą jakby była nic by nie zrobiła, sama wiesz.. jadę z Tobą, zawiozę Cię.
- a Michał co, zostanie tu sam? przestań, dam sobie radę. - powiedziałam dopijając kawę.
- ehm, mógłbym też wyrazić zdanie na ten temat? - spytał Michał nieśmiało.
- nie, postanowiłam, więc zajmijcie się dziś sobą, a o mnie się nie martwcie. - wstałam zostawiając ich zdezorientowanych.
Pokierowałam się do pokoju mojej małej kruszynki. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam totalny bałagan. Mimo rozmowy, którą przed chwilą odbyłam zaczęłam się śmiać. Po pokoju Karolci walały się wszystkie ubrania i zabawki. Nawet kołdra nie wiem jak znalazła się na parapecie. Dziewczynka siedziała na środku tego bałaganu i próbowała założyć długą podkolanówkę nie do pary.
- zostaw to myszko - zaczęłam się śmiać.
- załóż to - podniosłam z podłogi jeansowe spodnie, białą koszulkę i niebieską rozpinaną bluzę i podałam jej.
- ale będę ładna - podskoczyła.
- leć się przebierz, skarbie. ja tu posprzątam i pójdziemy na spacer, co Ty na to? - ukucnęłam przed nią. - muszę jechać dziś do domku, ale wrócę wieczorem dobrze? Michał i Łukasz się Tobą zajmą. nie będziesz się gniewała?
- nie jeć, plose - rzuciła mi się na szyję.
- skarbie, ale wrócę jak najszybciej, muszę wziąć kilka swoich rzeczy i pozałatwiać kilka spraw.
- ale wlocisz?
- wrócę kochanie, obiecuję, a teraz leć, bo nie mamy za dużo czasu. - przytuliłam ją mocno.
Karolinka pobiegła do łazienki się przebrać, a ja wzięłam się za sprzątanie jej małego królestwa. Zmieniłam jej pościel i zebrałam brudne ciuchy do kosza na pranie. Pozbierałam zabawki z ziemi i wrzuciłam je do pudełka. Usiadłam na podłodze i zaczęłam składać ciuchy Karolinki.
- można? - Michał zapukał i wszedł do pokoju.
- pewnie - uśmiechnęłam się.
- no więc, chcesz jechać tak? - usiadł obok mnie.
- tak, przepraszam, że Cię zostawiam tutaj, ale posłuchaj..
- nie, to Ty posłuchaj, mówisz mi jak masz w domu, a chcesz tam wracać sama? to nie jest normalne, nie pozwolę Cię skrzywdzić, rozumiesz? nie możesz tam jechać sama! - przerwał mi.
- ale Michał, ja muszę stawić czoła temu wszystkiemu, muszę dorosnąć rozumiesz? chcę rzucić szkołę, bo i tak do niej prawie nie chodzę, muszę sobie poradzić, chcę wynająć mieszkanie, chce wychować Karolinę tak jak powinni to zrobić moi rodzice, nie chcę, żeby ona cierpiała.. ja się wycierpiałam swoje, ale jej nie pozwolę, rozumiesz? - łzy spływały mi po policzkach.
- i co chcesz mieszkać sama? a jeśli będzie Cię nachodził? skąd weźmiesz pieniądze? pomyślałaś nad tym? może powinnaś przeprowadzić się tutaj, albo do Łukasza? - przytulił mnie.
- nie mogę cały czas siedzieć im na głowie, Łukasz i tak dużo dla mnie zrobił, jestem mu za to wdzięczna, ale po wczorajszej nocy zrozumiałam, że nie pozwolę Karolince na smutek, że zrobię to dla niej, znajdę pracę, stworzę jej dom, z początku będzie nam ciężko, ale z czasem będziemy żyły normalnie, jak normalna rodzina, oczywiście chwilowo pobędziemy tutaj, a później wrócimy na jakiś czas do domu, bo jeśli zabiorę Karolinkę przed moją osiemnastką to ojciec nie da nam spokoju, ale to już niedługo, jakoś wytrzymamy.
- wiedz, że masz we mnie wsparcie - ujął mój podbródek.
- dziękuję - wyszeptałam i pocałowałam go.
- nie masz za co dziękować, słoneczko.
- owszem mam. 
- jussss sie... - Karolinka ustała w drzwiach.
- och, kruszynko pięknie wyglądasz, już prawie posprzątałam. - oderwałam się od Michała i wstałam schować ubrania do jej szafy.
- uuuu, zakochana paaaala!
- skarbie, przestań. - zaczęłam się śmiać.
- zakochana pala, zakochana pala!!! - zaczęła skakać po łóżku.
- już, już, starczy! idę się uszykować i możemy iść.
- a tfój chłopak tesz pójdzie? - zachichotała.
- on nie..
- oczywiście, że pójdę - przerwał mi Michał uśmiechając się w moją stronę.
- to Ty leć kochanie do Łukasza i babci, a my idziemy na górę się szykować.
Pociągnęłam Michała za rękę i pobiegliśmy na górę. Zamknęłam za nami drzwi na klucz i spojrzałam na niego. Przytuliłam się do niego i zaczęłam szeptać mu do ucha, że mu dziękuję za wszystko na co on ujął mój podbródek i pocałował namiętnie. Stado motyli zaczęło szaleć mi w brzuchu. Odwzajemniłam pocałunek i pchnęłam go na łóżko. Zaczęliśmy się przemieszczać po całym łóżku błądząc dłońmi po swoich ciałach i wymieniając się zachłannymi pocałunkami.

*OCZAMI MICHAŁA*

-Luiza? - przerwałem nasze pieszczoty, nie mogłem dłużej zwlekać, musiałem jej to w końcu powiedzieć.
- tak? - wymruczała.
- zależy mi na Tobie, ja wiem że to wcześnie, ale nie wiem co mam myśleć o uczuciach, które mnie ogarniają, naprawdę jesteś wspaniała i nie oczekuję niczego od Ciebie, być może się wygłupiłem mówiąc Ci to, ale po prostu nie mogłem dłużej zwlekać, nie czuj się, że masz jakieś zobowiązania co do mnie, ponieważ powiedziałem Ci to, bo wcale tak nie jest, nie chce, żeby to za szybko się rozwijało, przepraszam... - spojrzałem w jej zielone tęczówki.

/CHCIAŁABYM WAS BARDZO, ALE TO BARDZO MOCNO PROSIĆ O PEWNĄ RZECZ, A MIANOWICIE O TO, ŻE JEŚLI CZYTACIE TO PROSZĘ ZOSTAWIAJCIE KOMENTARZ, DLA WAS TO KILKA SEKUND, A DLA MNIE ŚWIADOMOŚĆ, ŻE KTOŚ TO CZYTA I MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA! NIE OCZEKUJĘ SAMYCH POZYTYWNYCH KOMENTARZY, WRĘCZ BĘDĘ DZIĘKOWAŁA ZA JAKIEŚ NEGATYWNE, GDYŻ CHCĘ WIEDZIEĆ CO WAM SIĘ TU NIE PODOBA, BĘDĘ STARAŁA SIĘ ZMIENIĆ PEWNE RZECZY W MIARĘ MOICH MOŻLIWOŚCI.

środa, 12 września 2012

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.

*OCZAMI LUIZY*

- napewno nie jesteś zły, że namówiłam Cię, abyś tu został? - postanowiłam przerwać ciszę.
- nie, nie jestem zły, dobrze mi przy Tobie - odparł Michał.

Po krótkiej wymianie zdań postanowiłam znów spojrzeć na rozgwieżdżone niebo i pomyśleć nad swoim życiem. Zastanawiałam się czy nie iść do pracy, czy nie rzucić szkoły do której i tak prawie nie uczęszczam. Może to kiepski pomysł, ale zapewniłabym Karolinie przyszłość. Wyprowadziłybyśmy się tutaj, bądź wynajęłabym mieszkanie. Nie jestem jeszcze pełnoletnia, dlatego poprosiłabym Łukasza, żeby mieszkanie wziął na siebie, a ja bym je opłacała. Babcia napewno by mi pomogła.. Po długim rozmyślaniu nie wiedząc kiedy odpłynęłam do krainy snów.

*OCZAMI MICHAŁA*
-nie, nie jestem zły, dobrze mi przy Tobie - odpowiedziałem na pytanie Luizy.

Cieszyłem się, że tu jestem z nią. Widzę, że nie tylko mnie życie kopie po dupie. Muszę ją wspierać. Zaczyna mi na niej zależeć. Nie wiem czy jak na siostrze jak na przyjaciółce czy może jak na dziewczynie? Nie ważne, ważne że jestem teraz przy niej. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Wyrwałem się ze swoich myśli i zerknąłem na dziewczynę. Śpi. Wstałem i delikatnie wziąłem Luizę na ręce. Odgarnąłem kosmyk włosów z jej oczu i położyłem na łóżku. Ściągnąłem delikatnie jej buty i nakryłem kocem. Pocałowałem ją w czoło i już miałem wstać i udać się z powrotem na fotel kiedy zauważyłem, że dziewczyna uśmiecha się przez sen i... budzi się?

*OCZAMI LUIZY*

Otworzyłam powieki i zobaczyłam, że leżę na łóżku. Jak się tu znalazłam? Zapewne Michał zobaczył, że usnęłam i mnie położył. To miłe z jego strony. Takiego chłopaka jak on należy szukać ze świecą, naprawdę. 

- długo spałam? - przetarłam oczy.
- nie słońce, śpij śpij. - pogłaskał mnie po głowie.
- chyba się wyspałam. 
- czyżby? spałaś zaledwie godzinę - zaśmiał się.
- połóż się do mnie - wymruczałam mu do ucha.
- skoro tak ładnie prosisz - uśmiechnął się chytrze, wskakując mi do łóżka.

Wtuliłam się w jego tors. Michał pocałował mnie w czoło. W tej chwili nie potrzebowałam niczego więcej. Robiłam kółka na jego dłoni. Podniosłam głowę tak, żeby ujrzeć twarz chłopaka na co on się uśmiechnął. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki i się zatraciła. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że bez żadnej przerwy przyglądam mu się. Zarumieniłam się.

- jesteś jeszcze piękniejsza jak się rumienisz - wyszeptał mi prosto ucha.
- dziękuję - zarumieniłam się bardziej.
- za prawdę się nie dziękuje, słoneczko.
- przepraszam Cię, ale sprawdzę czy Karolinka śpi, dobrze? 
- okej.

Wstałam, narzuciłam bluzę i buty i udałam się do pokoju siostrzyczki. Otworzyłam cicho drzwi i doznałam szoku. Karolci nie było w pokoju. Spanikowana udałam się do pokoju babci, Łukasza. Zaczęłam przeszukiwać wszystkie pomieszczenia. Dziewczynki nigdzie nie było. Roztrzęsiona usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Gdzie ona mogła być? Dlaczego nie została w pokoju? Postanowiłam obudzić babcię oraz Łukasza. Udałam się do pokoju staruszki i lekko potrząsnęłam jej ramię. 
- ccc...oo.. co się dzieje złotko? - powiedziała zaspana babcia.
- Kaa... Ka... Karolinka zniknęła - rozpłakałam się na dobre.
- jak to zniknęła?
- nie wiem, poszłam sprawdzić czy śpi, a jej nie było w pokoju, nie było jej nigdzie, przeszukałam cały dom.
- dobrze, córcia uspokój się, już wstaję i zajmiemy się szukaniem Karolci, napewno się znajdzie, no już nie płacz, idź obudzić Łukasza - przytuliła mnie.
Zrobiłam jak kazała, udałam się do pokoju brata. Otworzyłam lekko drzwi, i usiadłam na rogu jego łóżka. Popatrzyłam jak słodko śpi. No cóż, muszę mu przerwać piękny sen, który zapewne mu się śni sądząc po jego uśmiechniętej twarzy.
- Łukasz, Łukasz, Łukasz! - zaczęłam lekko potrząsać jego ramieniem.
- daj mi spać.
- Łukasz, jest ważna sprawa.
Na te słowa podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na moją zapłakaną twarz.
- co się stało Lui? - przytulił mnie.
- Karolinka zniknęła, nie ma jej nigdzie, babcia kazała Cię obudzić.
- idź do babci, ja ubiorę się i zaraz do was dojdę. - pocałował mnie w czoło.
Skierowałam się do kuchni gdzie siedziała już babcia z telefonem w ręku. Sądzę, że zapewne dzwoniła do sąsiadów, u których Karolinka się bawiła. Przekazałam po cichu babci, że idę na górę i zaraz zejdę. Musiałam jeszcze Michałowi powiedzieć co się stało. Przecież nie było mnie na górze już z pół godziny. Wbiegłam po schodach i udałam się do swojego pokoju. Weszłam do niego i po cichu zamknęłam za sobą drzwi. Zobaczyłam, że Michał śpi. Mimo sytuacji uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu. Pogłaskałam go po policzku i zobaczyłam jak chłopak uśmiecha się przez sen. 
- gdzie byłaś tak długo? - wymruczał.
- och, myślałam, że śpisz - podskoczyłam.
- nie, czekałem na Ciebie.
- ach, przyszłam Ci tylko powiedzieć, że Karolinka zniknęła i idę jej szukać, wrócę niedługo, śpij. - podniosłam się.
- idę z Tobą. - złapał mnie za rękę, żeby mnie zatrzymać.
- ale jesteś zmęczony.
Nie zważając na moje słowa wstał i ubrał buty i bluzę. Kręcił się chwilę po pokoju szukając komórki. Ustał na przeciw mnie. Spojrzał mi w oczy ujmując moją twarz w swoje dłonie.
- nie jestem, nie zostawię Cię teraz, rozumiesz? - przytulił mnie.
Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na dół. Przy stole w kuchni siedziała babcia, która dalej rozmawiała przez telefon. Przed sobą miała listę numerów, które skreślała. Jak sądzę skreślała je wtedy kiedy Karolinki tam nie było. Przy blacie stał Łukasz, który robił kawę. Uśmiechnęłam się do niego blado i zajęliśmy z Michałem miejsca przy stole. Łukasz zaraz podał mi i mojemu koledze kawę po czym usiadł obok nas. Podziękowałam i czekałam, aż babcia przestanie rozmawiać przez telefon. Po 5 minutach staruszka nareszcie odłożyła telefon na stół.
- i jak? - spytałam z nadzieją.
- nikt jej nie widział, nie ma jej u nikogo, w sumie nic dziwnego, jest 1 w nocy, Karolinka to dobre dziecko, nie chodziłaby o tej porze nigdzie gdyby nie musiała.
- to w takim razie gdzie ona może być? - spytał Łukasz.
- nie mam pojęcia, dużo miejsc lubi w tej wiosce.
- babciu, jakie? musimy ją znaleźć. - powiedziałam prawie krzycząc.
- na polu jest wielka wierzba, lubi pod nią przebywać, znajduje się niedaleko stąd.
- gdzie jeszcze mogła iść? babciu myśl.
- lubi również rzeczkę w lesie, jest tam wodospad, ale są też miejsca o których nie wiem. może być wszędzie, i mówiła mi coś o jakiejś "jaskini" nie wiem co miała na myśli, ale znajduje się gdzieś na żwirowni. 
- dziękuję babciu, znajdę ją, obiecuję - wstałam, i przytuliłam babcię.
- to kto gdzie się udaje? - spojrzałam na chłopaków - ja proponuję, żeby Łukasz sprawdził żwirownię, Michał pole, a ja zajmę się lasem.
- o nie, nie zgadzamy się na to - powiedzieli we trójkę.
- kurwa, chodzi tu o Karolinkę, a wy się nie zgadzacie - wybuchłam.
- nie zgadzamy się, ponieważ nie pójdziesz sama do lasu - powiedział spokojnie Łukasz.
- Łukasz słuchaj, Michał nie zna tu okolicy i tak trzeba będzie mu powiedzieć gdzie się ma udać, a Ty mimo, że znasz te rejony, to nie znasz tak tego lasu jak ja - warknęłam.
- wnusiu, nie denerwuj się, przecież ja jeszcze znam ten las - odparła babcia.
- nie babciu, zostajesz. jest późno, nie puszczę Cię samej, a poza tym musi ktoś zostać w razie jakby mała wróciła. 
- Lui, mam pomysł, ja skoczę na żwirownię i na pole, Ty idź z Michałem do lasu, las jest dalej niż żwirownia i pole, czyli zajmie nam to tyle samo czasu, co Ty na to, siostra? 
- ja jestem za, i nie przyjmuję sprzeciwów - powiedział szybko Michał.
- dobra, to babciu Ty zostań i dzwoń jakby Karolcia wróciła, a my idziemy - zwróciłam się do staruszki - Łukasz, spotkamy się na polu za godzinę - przytuliłam brata i udałam się z Michałem w stronę lasu.
Szliśmy w ciszy. Rozglądałam się wszędzie. Michał wołał małą po imieniu, ale nie odpowiadała. Byliśmy coraz bliżej rzeczki. Pamiętam te okolice jeszcze z czasów dzieciństwa. Jak uciekałyśmy z mamą tutaj przed babcią. Jak Łukasz mnie tu zabierał za każdym razem jak ojcu wpierdol spuścił. Chyba tylko tą małą wioskę mogę tak naprawdę nazwać domem. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon.
- tak? znalazłeś ją?! jest cała? zdrowa? nic jej nie jest? - powiedziałam na jednym tchu.
- niestety siostra, nie znalazłem jej, a wy jak?
- dochodzimy do wodospadu, muszę kończyc, odezwę się za chwilę.
Weszliśmy przez zwisające gałązki. Zawsze te wejście przypominało mi liany w dżungli. Rozejrzałam się. Podeszłam do rzeczki i zobaczyłam ją. Zobaczyłam Karolinkę po drugiej stronie pod wodospadem. Podbiegłam do niej.
- dziecko wiesz jak się martwiłam - przytuliłam ją.
- wiem, pseplasam Cię Luiska, po prostu było mi śmutno.
- dobrze, już dobrze skarbie, nic się nie stało, ale nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. Powiedz mi kochanie co się stało? - usiadłam, i posadziłam sobie ją na kolana.
- bo wies, ja nie chce wracac do domu, tam jest zle, jest mi tam śmutno, nie kaś mi tam wraciać - zaszlochała.
- kochanie posłuchaj mnie uważnie, na razie nie wracamy, a jeśli wrócimy to nie na długo, obiecuję Ci to myszko, znajdę pracę i wynajmę mieszkanie, zabiorę Cię stamtąd, słyszysz? nie będziesz musiała tego przeżywać, już ja o to zadbam, żeby nikt Cię nie skrzywdził - pocałowałam ją w czoło.
- naplawde? naplawde nie bende musiała tam mjeskać?
- naprawdę.
-ekhem, nie chciałbym przeszkadzać, ale może wrócimy do domu - powiedział Michał.
- idziemy stąd, ale trzymaj, bo cała się trzęsiesz - zdjęłam bluzę i założyłam na Karolinkę.
Michał wziął małą na ręce na co ona się uśmiechnęła i zasnęła. Udaliśmy się w stronę domu. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do brata i babci poinformować ich, że nasza zguba się znalazła. Zaszliśmy na pole po Łukasza i we czwórkę weszliśmy do domu. Poszłam wziąć prysznic, a Michał poszedł położyć Karolinkę spać. Chyba go polubiła. Po orzeźwieniu się, przebrałam się w krótkie spodenki i bokserkę, włosy zostawiłam rozpuszczone. Udałam się na dół gdzie zajrzałam do pokoju Karolinki. To co zobaczyłam było tak słodkie, że nie mogłam się powstrzymać i uwieczniłam to aparatem komórkowym. Zdjęcie Michała śpiącego, a na jego brzuchu Karolinka zwinięta niczym mały kotek w kłębek wywołało na mnie wielki uśmiech. Poszłam do kuchni powiedzieć babci i Łukaszowi, żeby poszli spać spokojnie i wróciłam do pokoju siostrzyczki. Uklęknęłam przy łóżeczku i potrząsnęłam ramieniem chłopaka tak, żeby nie obudzić mojej kruszynki. Michał spojrzał na mnie zdezorientowany, podniósł Karolinę, położył obok siebie, a sam wstał. Nakrył ją kołderką, pocałował w czoło i pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do mojego, a raczej naszego pokoju. Zamknął po cichu drzwi i odwrócił się do mnie. Nasze ciała były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i rzuciłam mu się w ramiona. Przyległam do niego niczym mały koala. Zaśmiał się cicho, wziął mnie na ręce i ułożył na łóżku. Leżałam pod nim, a on oparty na swoich rękach patrzył na mnie i uśmiechał się szeroko. Oplotłam ręce wokół jego szyi.
- dlaczego się mi przyglądasz? - zarumieniłam się.
- jesteś piękna.
- nie prawda.
- prawda, sama siebie nie doceniasz, jesteś po prostu śliczna, nigdy nie spotkałem piękniejszej kobiety od Ciebie, ani tak wspaniałej.
- dziękuję Ci, za wszystko, za to że pomogłeś znaleźć mi małą, za to, że jesteś, za wszystko, jesteś najcudowniejszy na świecie, oczywiście zaraz po moim bracie - zaśmiałam się.
- madame, to był komplement? och, dziękuję.
Nasze wargi dzieliły centymetry. Pocałował mnie. Nie pozostałam mu dłużna i odwzajemniłam pocałunek. Czułam jak się uśmiecha co sprawiło mi radość. Nasz niewinny buziak zamienił się w naprawdę namiętny i zachłanny pocałunek. Błądziłam dłońmi po jego ciele. Oderwałam się od jego ust, i przyssałam się do jego szyi, żeby zostawić pamiątkę w postaci malinki. Michał zaśmiał się i przygryzał mój płatek ucha przy okazji głaszcząc mnie po udach. Opadł obok mnie i pocałował w czoło gładząc moje plecy. Wtuliłam się w niego. Podniosłam głowę i pocałowałam go w usta. Położyłam głowę na jego ramieniu i zasypiałam.
- Michał? - wydukałam zaspana.
- tak, słoneczko? - przytulił mnie mocniej.
- dobrze, że jesteś.. - no i po tych słowach odpłynęłam do krainy Morfeusza.