Powered By Blogger

poniedziałek, 19 grudnia 2011

ROZDZIAŁ CZWARTY.

Rodzice lekko zdziwieni, że Łukasz nie dzwonił do nich im powiedzieć, tylko akurat Lui powiedział, a do nich nie odzywał się od czasu wyjazdu. No ale cóż, wzruszyli tylko ramionami. Luiza spojrzała na zegarek, na którym widniała 18. Postanowiła, że nie będzie dzisiaj nigdzie wychodziła tylko weźmie prysznic, odpali na chwilę laptopa i położy się spać. Wtedy czas jej szybciej minie, i rano będzie mogła iść po prezent powitalny i na peron. W prawdzie chciała zrobić bratu niespodziankę, czekając na niego, lecz problem był taki, że nie wiedziała o której jej brat będzie na pkp, ale to nie był problem dla dziewczyny, mogła czekać nawet cały dzień. 

Udała się na górę, weszła do garderoby, wyciągnęła z niej koszulkę brata i spodeni, i poszła pod prysznic. Pod prysznicem siedziała dobre półtorej godziny, no ale cóż nie zwróciła na to uwagi. Wyszła, przebrała się, poszła do pokoju, usiadła na łóżku i od razu odpaliła laptopa włączając natychmiast gg. Zobaczyła, że Sara jest dostępna, także postanowiła, że do niej napisze.

L: co tam?;*
S: eee, nic?
L: co ty jakaś taka dziwna? -.-
S: a jaka mam byc kurwa? nie dajesz znaku życia, Kamil przychodzi do domu wkurwiony, znowu go zraniłaś?
L: Sara, kurwa zrozum.. nic do niego nie czuję, kumasz? nie chcę z nim być, to nie mój typ, odpuść.
S: aha, z resztą nie mieszam się, wasza sprawa. idę spać, narka.

Luiza zdenerwowana odłożyla laptopa i nakryła się kołdrą. Nie chciała być z Kamilem nie tylko, że go nie kochała, ale też dlatego, że straciłaby przyjaciółkę. Mogła się założyć, że przy każdej kłótni z nim by byl odpierdol, i kłótnia z Sarą, a tego nie chciała.. Przez głowę dziewczyny przeleciało tylko krótkie "wyjebane" i zaasnęła.
Następnego dnia dziewczyna obudziła się w świetnym humorze. Wstała od razu weszła do garderoby, założyła szerokie dresy, koszulkę, i bluzę brata. Zrobiła makijaż i rozczesała włosy po czym zeszła na dół. Rodzicom to normalnie oczy wyszły, że dziewczyna tak szybko wyszykowana, i o tej godzinie wstała. Luiza była typem dziewczyny, która lubiła spać długo, przeważnie na sen poświęcała 12 godzin, lub 14, aby się wyspać.


-wychodzę -weszła do kuchni.
-dokąd?
-idę kupić jakiś prezent dla Łukasza, i na peron.
-po co? daj spokój, ojciec go przywiezie z peronu.
-nie, mam mu dużo do opowiedzenia.
-no skoro tak, to leć i uważaj na siebie. -mama pocałowała Luizę w czoło.


Luiza szybko narzuciła nike za kostki, i wyszła. Kręciła się chyba z jakieś cztery godziny na mieście szukając czegoś dla Łukasza. Postanowiła, że dopyta brata o której będzie na miejscu. W odpowiedzi dostała smsem podaną godzinę 18. W końcu wybrała koszulkę Chady "jebać tych co za plecami sieją ferment", nową płytę 101 decybeli 'pomiędzy bitami', dresy  i nowy worek treningowy do boksu, bo wiedziała, że pewnie koszulką ona zawładnie, gdyż ma w swojej garderobie połowę ubrań Łukasza. Spojrzała się na zegarek, na którym widniała godzina 17. Weszła jeszcze do kwiaciarni po torbę na upoiminki, poodklejała ceny i zapakowała starannie po czym wyszła z kwiaciarni i udała się na peron. Zamyślona Luiza szła, gdy nagle zderzyła się z kimś.


-co ty kurwa? ślepy? -wrzeszczała na chłopaka podnosząc swoje torby z prezentami.
Chłopak schylił się, by jej pomóc, nagle złapali się niechcący za ręce, sięgając po tą samą torbę, i Luiza wtedy dopiero podniosła wzrok i ujrzała przystojnego brązowookiego bruneta...

sobota, 17 grudnia 2011

ROZDZIAŁ TRZECI.

Luizka przebudziła się o 8, wstała, otworzyła drzwi, i udała się na dół do kuchni. Schodząc po schodach zorientowała się, że w domu jest jakoś cicho. 

-"pewnie pojechali na zakupy" -pomyślała wzruszając ramionami.
Weszła do kuchni, wyjęła tacę, położyła na niej torbę z płatkami kukurydzianymi, mleko, miskę i łyżkę. Wzięła wodę cytrynową pod pachę i udała się z powrotem do swojej 'komnaty'. Na podłodze obok łóżka położyła swoją tackę ze śniadaniem i napiła się wody, po czym postawiła ją koło tacy. Już się miała kłaść, gdy zerknęła na swoje łóżko całe we krwi, przerażona cofnęła się o krok. Popatrzyła na swoją rękę i nagle jej się zrobiło nie dobrze. Jej rana wyglądała ochydnie. Szkło zarosło warstwą skóry. Luiza nie przypuszczała, że tak się stanie, ale tylko wzruszyła ramionami, i położyła się w zakrwawioną pościel. Sięgnęła po tacę, wzięła miskę, nasypała płatków, zalała mlekiem, i zaczęła spożywać swój pierwszy posiłek. Nagle rozległo się pukanie do drzwi na dole. Dziewczyna nie zareagowała, ale przybyły 'gość' wprosił się sam, pukając tym razem w drzwi dziewczyny.
-Proszę.
-Cześć, jak tam? -zza drzwi pokazał Kamil.
-a jako tako, właśnie jem sobie śniadanie, i zamierzałam trochę pospać.
Chłopak wszedł, zamknął za sobą drzwi, i spojrzał na Luizę. Dziewczyna szybko schowała rękę pod pościel, lecz na próżno, gdyż zapomniała, że ma calutką kołdrę i poduszkę we krwi.
-co to jest? 
-eee.. okresu dostałam?
-jasne, i tyle krwi masz na pościeli?
-no, a co nie mogę?
-pokaż mi tą rękę, Lui.
-proszę bardzo. -wyjęła niechętnie rękę.
-matko boska, toć to Ci wrosło, ubieraj się, idziemy do lekarza.
-nigdzie kurwa nie idę! jeśli przyszłeś tylko po to, to odpuść.
-nie.. przyszłem pogadać. -usiadł na rogu łóżka.
-no dobrze.. o czym?
-o nas, Luiza..
-jakich nas? myślałam, że zrozumiałeś.
-właśnie nie, nie zrozumiałem, Luiza ja tak dłużej nie potrafię okłamywać się, że jesteśmy przyjaciółmi, ja naprawdę coś do Ciebie czuję..
-Kamil.. zrozum, ja nie czuję nic do Ciebie, i nie poczuję.. Sarę traktuję jak siostrę, a Ciebie jak drugiego brata.. i tego nic nie zmieni, żadne słowa, żadne czyny, nic.. kompletnie nic..
- a to? -pocałował ją namiętnie, nie dając jej się wyrwać.
-popierdoliło Cię?! -po długich próbach wyrwała się i strzeliła mu z płaskiego.
-wynoś się stąd! nie chcę Cię tu widzieć! rozumiesz?!
-przepraszam... to..
-wynoś się, nie chcę Cię znać! nie chcę Cię słuchać!
-to był kurwa impuls, zrozum kurwa, że Cię kocham -wydarł się wychodząc.
Kamil schodził po schodach, gdy nagle poczuł wibracje. Dostał smsa od Łukasza, brata Luizy, który wyjechał na jakiś czas do Angli. Otworzył wiadomość i przeczytał "jak moja siostra? wszystko w porządku? wracam jutro" Kamil miał się opiekować Luizą po wyjeździe Łukasza. Brat dziewczyny wiedział jak rodzice ją traktują, a raczej głównie ojciec, bo mama potrafiła jakoś dotrzeć do dziewczyny, ale często też nie była wobec niej fair, nie raz przypierdolił ojcu, nie raz Luiza płakała mu w ramię, zasypiając w jego pokoju, nie raz ją bronił, był dla niej jedynym wsparciem w tej całej sytuacji, dlatego też powierzył Kamilowi Luizę, bo wiedział, że dla niego jego siostra dużo znaczy i on będzie się nią umiał zaopiekować. Po przeczytaniu smsa, Kamil poszedł z powrotem do pokoju Lui.
-co ty tu jeszce robisz?! -wydarła się.
-chciałem Ci przekazać, że Łukasz wraca jutro.
-naprawdę?! -dziewczyna od razu rozpromieniała, wyskoczyła z łóżka, rzuciła się w stronę Kamila, i przytuliła się do niego najmocniej jak umiała.
-o której? jak? czym? na stałe? powiedz, że na stałe... zostanie tu, prawda? -zadawała setki pytań.
-nie wiem, napisał tylko, że wróci, a teraz lecę. 
-przepraszam Cię za to, że tak wybuchłam, ale zrozum mnie.. 
-nie ma sprawy, cześć. -pocałował ją w czoło i wyszedł.
Luiza chwilę stała zastanawiając się co robić do jutra, pomyślała, że musi się czymś zająć, bo nie będzie mogła się doczekać. Wzięła telefon do ręki, spojrzała na zegarku, że jest 9.34 i odłożyła go na biurko. Dziwne uczucie opętało dziewczynę, jak nigdy zachciało jej się sprzątać. Weszła do garderoby, założyła jakieś stare ciuchy, spięła wysoko włosy, i wzięła się za sprzątanie. Zmieniła pościel na czystą, zebrała wszystkie brudne ciuchy i poszła do łazienki wstawić pranie. W czasie, gdy pranie już się prało, nalała do miski wody z płynem, wzięła szmatkę i poszła do pokoju. Zaczęła ścierać kurze, zaczynając od mebli, a kończąc na oknach i żylandorze. Wywaliła wszystkie papiery walające się po pokoju, i odkurzyła starannie. Z racji, że Luiza miała własną łazienkę, tam też czekało ją wielkie sprzątanie, więc udała się do swojej 'twierdzy' i widząc tam straszny bałagan złapała się za głowę. Porozrzucane ciuchy posegregowała na dwie grupy : czyste i brudne. Brudne szybko wrzuciła do kosza do prania, a czyste położyła przy wejściu. Wyszorowała wannę, prysznic, kibel, zlew, poukładała kosmetyki, wyprała mały dywanik, umyła lustro i spojrzała się na zadowalający ją porządek. Wyszła i poszła sprzątać resztę domu. Wykończona położyła się w salonie na kanapie, zasypiając. Obudzili ją rodzice wchodząc do domu, i powtarzając 'niemożliwe'. Luiza zaczęła się z nich śmiac.
-ha, widzicie posprzątałam.
-no, no spodziewasz się kogoś? -zapytała mama.
-tak, mojego najukochańszego brata.

wtorek, 13 grudnia 2011

RODZIAŁ DRUGI.

Weszła jeszcze na chwilę do kuchni, napić się szklanki wody. Nalała sobie wody cytrynowej, upiła łyka a szklanka wypadła jej z dłoni. Lui schyliła się, żeby posprzątać to, mając nadzieję, że nikt nie usłyszał przeraźliwego hałasu. Zgarniała większe kawałki szkła na rękę. Dziewczyna zamyśliła się, a kawałek szkła wbił jej się dość głęboko w dłoń, Lui zawyła z bólu. Zaraz obok niej pojawił się Kamil.
-co Ty kurwa robisz?!
-rozbiłam szklankę -wysyczała z bólu.
-to co Ty kurwa, ją sobie na ręce rozbiłaś?
-nie, szkło wbiło mi się w dłoń.
-pokaż to -Kamil ujął jej dłoń, i spojrzał się na sterczące głęboko szkło.
-zostaw to kurwa -zabrała mu rękę, patrząc na krew lejąca się z jej ręki.
-daj tą rękę, trzeba to wyjąć -ujął ponownie jej dłoń.
Luiza nie opierała się tym razem, niechętnie przystała na to, aby Kamil wyjął jej szkło z dłoni. Chłopak pociągnął leciutko za sterczące szkło.
-boli kurwa -wydarła się najgłośniej jak umiała.
Do kuchni weszła Sara, patrząc na nich zrobiła wielkie oczy. Podeszła bliżej i zobaczyła zakrwawioną rękę przyjaciółki, i plamę krwi na podłodze.
-Luiza, kurwa co Ty odejbałaś! idziemy na ostry dyżur, on nie da rady tego wyjąć, to siedzi za głęboko.
-daj kurwa spokój, żyję. -powiedziała Lui zabierając rękę.
-dajcie mi chusteczkę - dodała.
-co Ty kurwa odpierdalasz? - Kamil był już nieźle wkurwiony.
-daj mi chusteczkę, idę do domu.
-nigdzie nie idziesz, jedziemy na ostry dyżur.
-nigdzie kurwa nie jadę -Lui wybiegła z domu przyjaciół.

Kamil pobiegł za nią. Luiza nie odwracając się biegła przed siebie, wbiegła w park, Kamil dzwonił do niej z kilkanaście razy. Dziewczyna doszła do swojego domu wyjęła klucze z torebki, i próbowała otworzyć drzwi.
Jej próby na nic, klucze ciągle wypadały jej z rąk, gdy drzwi się same uchyliły. Luiza podniosła klucze i spojrzała się do góry, jej mama spojrzała na nią zszokowana. Dziewczyna szybko schowała rękę do kieszeni nie zważając na to, że szkło wbiło się tym ruchem bardziej w dłoń.

-córcia, co Ci jest? 
-nic, nic.
-przecież widzę, do chuja kto Ci to zrobił, co się stało? -przeżywała matka nastolatki.
-skaleczyłam się.
-daj opatrzę Ci to.
-nie trzeba -Lui chwiejnym krokiem weszła do domu, i od razu zwymiotowała na dywan w przedpokoju.
-boże, córciu, Ty jesteś pijana.. -mama zaczęła poważnie panikować.
-zamknij się, i idź kurwa spać, jest grubo po czwartej, a może już nawet po piątej, do chuja nie interesowałaś się mną, i teraz zaczęłaś? daj se siana, idź spać. Ja idę do swojego pokoju! nara. -

Luiza szybko wbiegła po schodach, zamykając się w pokoju na klucz.
Zrezygnowana matka poszła do swojej sypialni, wyjęła tabletki nasenne i poszła spać. W tym czasie Luiza nasłuchiwała czy mama nie poszła za nią, lecz gdy uspokoiła się i upewniła, że matka udała się spać zaczęła kombinować z ręką. Pociągnęła szkło z całej siły wyjąc z bólu, lecz ono się urwało i został spory kawałek w dłoni dziewczyny. Nie miała siły na nic, więc przebrała się w szeroką koszulkę, spodenki, odgarnęła ciuchy z łóżka na podłogę i zajrzała do szafki. Wyjęła lufkę, nabiła trochę zielska, wyszła na balkon i zapaliła. Dziewczyna dobrze wiedziała, że po tym będzie spała jak niemowlę. Wskoczyła do łóżka, wzięła telefon w sprawną rękę i sprawdziła smsy i połączenia. Wszystkie od Kamila i Sary. Wszystkie typu "gdzie ty kurwa jesteś", "co się z Tobą dzieje", "odbierz ten jebany telefon" itp. Zadzwoniła do Kamila.

-no kurwa, nareszcie, co się dzieje -usłyszała głos ze słuchawki.
-nic, w domu jestem.
-a jak ręka?
-eee, połowa szkła w ręce, ale spoko.
-kurwa, pierdolnięta jesteś, potrzebujesz czegoś?
-tak... -Luiza zaczęła płakać.
-Luiza, skarbie co się dzieje?
-potrzebuję jebanej bliskości i bezpieczeństwa..
-będę u Ciebie rano, to pogadamy. 
-nie, nie, nie! nie przychodź! -rozłączyła się.

Luiza lubiła bardzo Kamila, a czasem nawet za bardzo, ale nie mogłaby być z bratem swojej przyjaciółki, to nie wchodziło w grę. Wiedziała też, że chłopak ją kocha, bo wyznał jej to pewnego razu, gdy siedzieli w parku i pili. Lecz dała mu do zrozumienia, że jest jak brat, a Sara jest jak siostra. Od tamtego czasu chłopak był wtedy kiedy ona tego potrzebowała, ale nie narzucał się. Śliczna blondynka długo rozmyślała nad wszystkim, ale zmęczenie wzięło górę, i zasnęła..

niedziela, 11 grudnia 2011

ROZDZIAŁ PIERWSZY.

Był piękny lipcowy wieczór kiedy to siedemnastoletnia Luiza szykowała się na babski melanż, na który dość długo namawiały ją dziewczyny. Luiza to ładna, niska blondynka o zielonych oczach. Dużo osób mówi jej, że jest ona ładna, lecz jej niska samoocena, powoduje, że wcale się nie zagadza z tymi osobami.. Dochodziła dziewiętnasta, a dziewczyna nadal w proszku. 
-Mamoooo! widziałaś moją bluzkę?-krzyczała dziewczyna z góry.
-którą dziecko?-zapytała mama.
-jaką kolwiek- zaśmiała się Luiza sama do siebie.
Po dwudziestu minutach szukania ubrań Luizka wyjęła z garderoby czarne rurki, białą bokserkę, a na to niebieską bluzkę przez głowę ze znakiem superman'a i udała się do łazienki gdzie perfekcyjnie zrobiła makijaż, uczesała włosy i zeszła na dół. 
-a ty dokąd się wybierasz?-zapytała mama.
-no jak to dokąd? wychodzę.
-ja nie pytam czy wychodzisz czy nie, tylko pytam dokąd.
-mamo.. daj spokój, mówiłam Ci przecież, że wieczorem wychodzę- powiedziała spokojnie dziewczyna wyjmując z szafki swoje ulubione szpilki.
Słysząc tą rozmowę ojciec Luizy wszedł na korytarz uważnie przyglądając się córce.
-zdejmuj te szpile, i idź do pokoju Lui, nigdzie nie idziesz-powiedział ze spokojem.
-pojebało Cię chyba? idę i tyle.
-Lui, jak Ty się do mnie wyrażasz?
-a jak Ty się do mnie wyrażałeś przez te wszystkie lata? no pomyśl trochę, jak ja się czułam? nie zastanawiałeś się nigdy? jak mnie bolało, że mnie tak olewałeś i traktowałeś jak śmiecia. Miałeś wyjebane, więc teraz też miej!-wykrzyczała wyrzucając wszystko z torebki w poszukiwaniu telefonu.
-co to jest, co?! - ojciec podniósł z podłogi papierosy dziewczyny.
-oddaj to kurwa, nie twoje to nie ruszaj, a poza tym gdybyś się mną interesował to byś wiedział, że od trzech lat palę - puściła do ojca oczko zabierając mu paczkę fajek.
Lui pozbierała wszystko z podłogi wrzucając z powrotem do torebki. W jej ręku był tylko telefon.
-no to ja wychodzę, nie czekajcie na mnie z kolacją-powiedziała zarzucając na ramię torebkę.
-jak to nie czekajcie? -zapytała mama.
-no normalnie mamuś, będę pewnie nad ranem, albo po północy.
-o której kurwa?!-ojciec Lui był oburzony zachowaniem córki.
-głuchy jesteś? po północy albo nad ranem.
-nie pozwalam Ci kurwa na to, żebyś się szlajała chuj wie gdzie, do takiej godziny, mieszkasz pod moim dachem i nie jesteś pełnoletnia!
-wyluzuj, osiemnastka za niedługo, a nad przeprowadzką myślę, ale to jutro o tym pogadamy, teraz nie mam czasu muszę iść, cześć. -pocałowała mamę w policzek i spojrzała oschle na ojca wychodząc.
Dziewczyna straciła całkiem ochotę na babki wieczór. Miała ochotę wyjechać w spokojne miejsce. Marzył jej się wyjazd na wieś, do cioci. Tam zawsze był spokój i cisza, uwielbiała takie miejsca, uwielbiała jeździć tam konno, na swoim ulubionym koniu.. Długo szła z 'głową w chmurach' gdy rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała.
-no co jest?
-gdzie Ty kurwa jeszcze jesteś? my tu już się zamartwiamy, że Cię tak długo nie ma. - krzyknęła Sara, przyjaciółka Lui.
-wyluzuj, już niedaleko. - rozłączyła się.
"czy ja nigdy nie zaznam odrobiny spokoju"-pomyślała dziewczyna pukając w drzwi mieszkania przyjaciółki.
Jej oczom nie ukazała się przyjaciółka Lui tylko jej brat.
-eeee, jest może Sara?
-tak, wchodź.- brunet uchylił bardziej drzwi.
-pewnie nie spodziewałaś się, że jestem w domu?-zaśmiał się.
-no nie bardzo, myślałam raczej, że będziemy tylko we dwójkę.
-no to muszę wprowadzić Cię w błąd, bo na górze jest ostra impreza. - uśmiechnął się.
-no nie.. nie żartuj. - Lui jęknęła na samą myśl, że znów będzie się kurować 3 dni po imprezie.
-napijesz się czegoś?
-tak.. chętnie.
Poszli oboje do kuchni, Lui zdążyła usiąść przy blacie, gdy do kuchni wparowała jej przyjaciółka cała roześmiana, czerwona od alkoholu.
-co tu tak siedzisz jak ten piernik? dawaj na górę-krzyknęła radośnie.
-Sarcia, umawiałyśmy się na babski melanż.
-daj spokój, Lui. Taka impreza nie zadaża się codziennie.
-no jak to nie? imprezowałyśmy ostatnio przez równy tydzień. 
-aaaa, no tak. no ale nie narzekaj, tylko chodź. - powiedziała Sara.
-idź, dołączę zaraz do Ciebie. tylko napiję się drinka. - uśmiechnęła się serdecznie.
Sara pobiegła szybko na górę śpiewając głośno słowa piosenki, która właśnie roznosiła się po całym domu. Luiza wyjęla z torbeki papierosy, odapliła jednego i skierowała paczkę w stronę Kamila.
-popielniczkę chcesz?-zapytał biorąc od dziewczyny fajka.
-tak, mozesz dać -odpowiedziała upijając łyk drinka.
Siedzieli w milczeniu z dobre piętnaście minut, kiedy brat Sary w końcu zapytał patrząc dziewczynie w oczy :
-o czym tak myślisz Lui?
-ja? a tam. o niczym ważnym. - opowiedziała patrząc w popielniczkę.
-no jak to o niczym ważnym. przecież widzę.
-po prostu znów pożarłam się z ojcem, i... - załamał jej się głos, a po twarzy dziewczyny spływały łzy.
-Luiza, proszę Cię nie płacz tylko. - Kamil wstał z krzesła, podszedł do niej i ukucnął.
-spójrz na mnie, mała. - uniósł jej podbródek.
Lui niechętnie podniosła wzrok patrząc mu w jego brązowe oczy.
-nie przejmuj się nim.
-ale... chodzi o to, że ja nie chcę z nim dluzej mieszkać po tym wszystkim. - rozpłakała się.
-nie musisz, tu jest zawsze dla Ciebie miejsce, chociażbym miał spać na kanapie. - wstał i przytulił Luizę.
-dzięki.. ale nie skorzystam z tego narazie. a teraz przepraszam, ale chyba muszę iść poprawić makijaż, bo się wygłupiłam tylko i rozmazałam. - wstała, wzięła torebkę i poszła do łazienki.
Luiza spędziła sporo czasu w łazience. Nie chciała z tamtąd wyjść, nie miała ochoty na imprezę, nie dziś nie teraz. Poprawiła makijaż, i usiadła w kącie. Kamil był zdziwiony, że dziewczyna tak dlugo nie wychodzi.
-wszystko w porządku? -zapukał do drzwi.
Nie odpowiadała.
-ej. Luiza! wszystko gra?
Nadal cisza.
-Luiza, będę zmuszony tam wejść.
-dobra, dobra. już wychodzę. -powiedziała otwierając drzwi.
-wow, jesteś piękniejsza niż wcześniej. 
-nie wygłupiaj się, durniu -zaśmiała się.
-dobra idźmy  na górę -pociągnął ją za rękę.
Weszli na górę, i od razu poczuli klimat. Luiza usiadła przy stoliku, zaczęła witać się z ludźmi, rozmawiać, żartować i wszystkie smutki odeszły. Wypiła jedno piwo, drugie, trzecie, czwarte i ruszyła na parkiet. Tańczyła dobrą godzinę. Zmęczona usiadła obok Kamila.
-i jak tam młoda?
-zajebiście jest. polej wódki.
-proszę. -podał jej niechętnie kieliszek.
-to za co pijemy?
-wypijmy za Twoje szczęście, Luiza.
Pili jeden za drugim za szczęście dziewczyny, zanim się zorientowali butelka wódki została pusta. Luiza pociągnęła Kamila za rękę i poszli potańczyć. Nagle zrobiło jej się niedobrze, pobiegła jak oparzona do łazienki. Zamknęła się na klucz i wymiotowała. Siedziała tam z dobre 15 minut.
-wiedziałam, że to się tak skończy. -powiedziała sama do siebie.
Wyjęła z kieszeni telefon i spojrzała się na wyświetlacz : 5 nieodebranych połączeń od mamy, sms od taty, 2 smsy od Kamila. Zaczęla czytać smsy. "Gdzie ty kurwa jesteś? masz wracać do domu, jak nie to pożałujesz, ze się w ogole urodzilas! tata", "co jest? Kamil", "mała, martwię się, K". Schowała telefon do kieszeni, obmyła twarz i wyszła z łazienki.
-wszystko gra?
-tak, tak już mi lepiej.
-to dobrze, ale nadal jesteś blada. - powiedział Kamil.
-sypnij mi kreskę lepiej.
-co?! miałaś z tym skończyć.
-ale najwidoczniej nie skończyłam, sypiesz czy nie?
-co się z Tobą dzieje?
-nic kurwa, nic się nigdy ze mną nie dzieje, sypnij mi tą jebaną kreskę.
-nie sypnę Ci jej, Luiza.
-sama se kurwa sypnę. - powiedziała.
Podeszła do kolegi, wzięła biały proszek, i wyszła na balkon. Sypnęła sobie kreskę, później następną i jeszcze jedną. Na balkon weszła Sara.
-Luiza... wszystko gra?
-nic nie gra, wszystko jest nie tak. -rozpłakała się.
-co się dzieje?- przytuliła Luizę.
-a jak to co? ojciec.
-ale to nie powód, żeby znów wracać do przeszłości.
-może i nie, ale to mnie ratuje, a teraz wybacz chyba na mnie pora.
-przecież dopiero czwarta. -odparła Sara.
-no to co? tak czy siak idę do domu. - Luiza wyszła z balkonu.
Pożegnała się z przyjaciółmi, wzięła torebkę i zeszła na dół.






PROLOG.

Czy każdy z Nas wie co to jest szczęście? może i znamy definicję tego słowa, ale tak naprawdę nie do końca. Dla jednych szczęściem jest bycie przy bliskich, a dla drugich miłość, ale nie zawsze jedno i drugie wiąże się ze szczęściem. Pomyślmy chwilę nad swoim życiem, pomyślmy też czy warto iść za szczęściem, skoro ciągle nam ucieka?